
artykuł napisany przez doc. Annę Lipińską
ukazał się w magazynie PIES w 1993 roku
To nie będzie dyplomatyczny artykuł. Ale czy mamy wciąż milczeć dlatego, że dzielę moje życie z Borzojami i że w miarę moich skromnych możliwości staram się pokazywać je na wystawach? Że boję się być posądzona o zazdrość przez pozostałych właścicieli reproduktorów, o małostkowość przez sędziów, którym moje się nie podobają i o ślepotę kennelową przez wszystkich? Chyba nie powinnam milczeć. Dla dobra rasy, którą tak bardzo pokochałam. Bo myślę, że sytuacja borzoja jest teraz w Polsce zła i pogarsza się szybko. Nie tylko ze wzgledów ekonomicznych.
Zastanówmy się najpierw, co to jest Borzoj idealny. Dla mnie, krótko mówiąc jest to pies rosły, majacy 85-86 ( lub więcej, jeśli proporcje nie są zachwiane) centymetrów wysokości w kłębie ( suki ok. 80), o stosunku długości skośnej tułowia do wysokości w kłębie jak ok. 103 ( czyli prostokąt położony, u suk nieco wyraźniej zaznaczony), robiący od pierwszego spojrzenia wrażenie potęgi i siły, o silnym koścu i dużej masie ( sławne a lot of bone and body), o głowie eleganckiej, ale z silną żuchwą, o szacie obfitej i o długim ogonie, który w biegu nigdy nie przekracza linii grzbietu, a poza tym spada luźno ku ziemi. Pies, który jest połączeniem siły i niezwykłej elegancji. Te dwie cechy muszą być u Borzoja obecne. Siła i elegancja. Połączenie tych cech tworzy Borzoja. To, co powyżej napisałam składa się dla mnie na wygląd ogólny. Niezwykle ważny. A potem już można mówić o poszczególnych cechach eksterieru u danego osobnika, ich wadach i zaletach i tak dalej. Bo pies bez wad eksterieru zdarza się oczywiście rzadko.
Ale wada wadzie nie równa. Jeżeli przyjmiemy, że Borzoj ma wspólną dla wszystkich chartów sylwetkę, a wyróżnia go to, co z grubsza powyżej wymieniłam i co zawarte jest przecież w jego wzorcu – możemy umownie nazwać psa odpowiadajacego temu opisowi za typowego. W tym przypadku typowy albo w pożądanym typie będzie oznaczało zgodność wyglądu ogólnego z wzorcem, a głównie z tymi elementami wzorca, które wypunktowałam mówiąc o Borzoju idealnym.
Teoretycznie rzecz biorąc typ oznacza oczywiście co innego. U początków konsolidacji naszej rasy różne typy Borzoja zaznaczały się bardzo wyraźnie, co miało związek z upodobaniami poszczególnych, sławnych hodowców, żyjących niejednokrotnie w dużym oddaleniu od siebie. Znajdowało to odbicie przede wszystkim w kształcie głowy, masie ciała i strukturze szaty. Ale już Perchino wymieszało Borzoje różnych typów, nie mówiąc o czasach, które nastąpiły potem. Obecnie zarówno w Europie jak i w Ameryce Północnej pierwotne typy Borzoja są dokładnie przekrzyżowane i tylko konsolidacja rodowodów w jakimś dużym kennelu może na czas jakiś utrwalić cechy charakterystyczne dla powstałej w ten sposób, małej populacji. Będziemy wtedy mówili o typie Majenkir, Springisfeld czy Z Neustejna. Można też wyróżnić pewne preferencje regionalne – na przykład we Francji, częściowo w Belgii i Szwajcarii istniała skłonność do hodowli borzoja lżejszego, niższego i delikatniej zbudowanego – ale jest to temat wykraczający poza ramy tego artykułu.
Będziemy więc mówić o Borzoju, że jest w porządanym typie, kiedy jego wygląd ogólny odpowiada w przybliżeniu opisanemu na wstępie Borzojowi idealnemu. I czasem wspomnimy o typie związanym z jakimś dużym długo hodujacym Borzoja kennelu. I bedziemy rozumieć, że borzoj może mieć różne wady, jak na przykład beczkowata czy krowia postawa kończyn, słaby pigment czy braki w uzębieniu – a mimo to pozostać typowym.
Ale nic tak nie psuje wyglądu ogólnego Borzoja jak sylwetka wpisana w kwadrat, noszony za wysoko i zakrecony ogon oraz jelenia szyja, często połączona ze zbyt stromą łopatką. Biegający po ringu borzoj obarczony takimi wadami jest po prostu jakimś dużym, długowłosym psem, który może się komuś nawet bardzo podobać, ale nie jest on Borzojem. Nic nie pomoże rytmiczne bicie szczotką po ogonie przez ofiarnego wystawcę. Taki Borzoj jest nietypowy i sędzia powinien od tego zacząć. Ustalić czy naprawdę ma do czynienia z Borzojem. Na wygląd ogólny ma też istotny – chociaż może w innym stopniu- kształt głowy. Barania, ordynarna głowa psuje wszystko. Podobnie tak zwane głowy eleganckie, przesadnie delikatne, z wręcz zanikającą żuchwą, w której nie ma miejsca na zęby, głowy zakończone szpiczasto – po prostu – dzioby. Taki elegancki Borzoj, o zbyt wąskiej klatce piersiowej, wręcz chwiejący się na długich, cienkich nogach zupełnie nie przywodzi na myśl psa, którego wyselekcjonowano po to, aby mógł dogonić, osadzić i przytrzymać wilka w stepie. Już na podstawie tych kilku, zasygnalizowanych tylko czynników, zgódźmy się, że wada wadzie nie równa i że tak zwany wygląd ogólny jest najważniejszy.
Można by oczywiście powiedzieć, że wystawy są konkursem piękności, że to pojęcie względne i zależne od gustu sędziego. Ale to nieprawda w sytuacji, gdy wystawy i hodowla są od siebie ściśle uzależnione, jak to ma miejsce w naszym kraju. Zresztą gdyby nawet rozdzielić oficjalnie zasady hodowli i konkursów piękności i tak, owczym pędem, używano by w hodowli tylko tych reproduktorów, które są pokazuywane i nagradzane na wysatawach. Tak zwanych championów. Tak więc na sędziach spoczywa ogromna odpowiedzialność. Dajac CWC czy CACIB wskazują egzemplarze najbardziej pożądane w hodowli, i to w sytuacji, gdy na ringach pojawia się znikomy procent populacji, mała grupka nie zawsze najlepszych i najczęściej wciąż tych samych Borzoi. Nie jest to oczywiście wina sędziów, ale muszą mieć tego świadomość. Nie ułatwia to wcale ich pracy, zdaję sobie z tego sprawę. Gdyby hodowcy i odchowujący szczenięta właściciele Borzojów dostarczali na ringi lepszego towaru, wyobrażam sobie z jaką radością nasi sędziowie, których znam, a większość szanuję i podziwiam, zabrali się do oceny i selekcji najlepszych.
Mimo to pozwalam sobie zaapelować do Państwa Sędziów oceniających Borzoje, o jak najwnikliwszą analizę swoich decyzji na ringu. Państwo decydujecie, jakie Borzoje będziemy mieć. Wygląd ogólny proszę państwa, przede wszystkim. Proszę to przyjąć jako prośbę o pomoc w ratowaniu zagrożonej w naszym kraju rasy.
Oczywiście każdy od razu wymieni jako powód tego zagrożenia sytuację ekonomiczną kraju, czyli tym samym jego obywateli. Ale to nie jest – moim zdaniem – jedyny powód. Borzoj jest psem dużym, kosztowniejszym i klopotliwszym w utrzymaniu niż na przykład jamnik, to oczywiste. Nigdy nie myślałam , że Borzoj może być psem, że się tak wyrażę, masowym. Był, jest i powinien być zwierzęciem ekskluzywnym. Nie dla każdego. Jeżeli ktoś myśli inaczej, marzy, aby Borzoj stał się modny, niech przypomni sobie los charta afgańskiego. A więc ekskluzywny – ale musi być. Jestem pewna, że jest i zawsze bedzie dla niego miejsce między nami. Tylko dla jakiego Borzoja? Marzy mi się, aby ilość została wyparta przez jakość, aby – korzystając z tego, że produkuje się i sprzedaje tak mało szczeniąt – z tym większą uwagą i starannością dbać o poziom hodowli. Gdy patrzę na ringi wydaje mi się, że dzieje się wrecz odwrotnie, a nieliczne wyjątki tylko boleśniej potwierdzają tę smutną regułę.
Nie sądzę, aby ścisłe rygory ze strony Związku mogły tu coś pomóc. Jestem zwolennikiem wolności osobistej i wzięcia przez hodowców pełnej odpowiedzialności za dobór hodowlany. Logicznym byłoby, aby hodowcy sami zabiegali o poziom swojej hodowli, bo z tym wiązałaby się wyższa cena i większy popyt na ich szczenięta, z wolna powstałaby lista rankingowa i kupujący zacząłby się orientować sam, co jest lepsze, a co gorsze i na co go stać. No tak, ale gdzie ma się odbywać ta naturalna selekcja hodowli, kto ma pomóc ustalić ten ranking? Sędzia na ringu oczywiście. Oczywiście. Ośmielam się ponowić apel do Państwa Sędziów.
Co bardzo utrudnia powstanie takiej listy to to, że – poza nielicznymi hodowlami – w Polsce nie ma na razie tego, co określa się jako kennel. Mało kto ma więcej, jak jedną sukę, hoduje więcej niż jeden miot, prowadzi hodowlę na określone linie i tak dalej. Najczęściej właściciel suki, mający często bardzo mgliste pojęcie o rasie i hodowli, produkuje jeden miot, ma trudności ze sprzedażą, wreszcie jakoś szczenięta upycha i przysięga sobie, że już nigdy… Ale nie oznacza to, że musimy na taką hodowlę machnąć ręką. Każdy zaczyna w ten sposób, jakiś procent nabiera doświadczenia, zbiera informacje i zostaje. Zresztą nie jest to obojętne jaki jest ten jeden, jedyny miot. Niech będzie jeden, ale dobry. Więc co robić? Może przydałby się teraz apel do kierowników sekcji?
Od dwudziestu lat jestem kierownikiem sekcji i znam trudności. W sprawie doboru hodowlanego pełnimy tylko funkcję doradcy. I tak jest dobrze. Ale żeby być dobrym doradcą trzeba samemu mieć informacje. W ogóle uważam, że pełne informacje są najlepszą, jeśli nie jedyną formą pomocy, jakiej możemy udzielić hodowcom. Wiem, że czasem trudno je zdobyć. Wydarcie listy reproduktorów od oddziałów jest niewykonalne, stąd nie można zrobić aktualnej listy centralnej, kierownikowi sekcji trudno jest nawet czasem ustalić czy pies żyje, bo nikt z włascicieli nie uważa za stosowne powiadomić Związku o śmierci zwierzęcia. Daje się więc skierowanie do reproduktora, który często pojawia się na ringu, wiadomo, że żyje i chętnie kryje suki, a czasem wyłącznie dlatego, że właściciel psa jest elokwentny i umie zachwalić swój towar. Pula genetyczna naszej krajowej hodowli się kurczy. Zwłaszcza, jeśli taki modny pies ma mocno skonsolidowany rodowód. Jeszcze dobrze jeżeli taki pies jest w pożądanym typie i reprezentuje wysoką klasę. W takim przypadku może to być zabieg korzystny – uzyskuje się stawkę wyrównaną w pożądanym typie i potem można kontynuować hodowlę w przemyślany sposób. Jeżeli modny pies nie jest w pożądanym typie – to prawdziwa katastrofa. Szczególnie jeśli ma skonsolidowany rodowód. Jak spod sztancy pojawią się identyczne niemal szczenięta, powielające typ i wady budowy ojca, których nie wypleni się przez wiele pokoleń. I szczególnie jeśli, kryje się w Polsce dwie, trzy, cztery suki rocznie, a reszta populacji, zupełnie nie pokazywana ginie z oczu, najczęściej na zawsze. I jeszcze raz szczególnie gdy pies jest z importu, bo wiadomo, że musi być lepszy, tak myślą prawie wszyscy rodacy, a już jeśli jest amerykański – to jest napewno jedynie słuszny. Z taką sytuacją mamy ostatnio do czynienia w Polsce. A więc jednak ośmielę się zaapelować do kierowników sekcji, aby zechcieli zauważyć, że Borzoje w Polsce cofają się ilościowo i jakościowo, skompletowali informacje na temat i bardzo wyczerpująco przekazywali je hodowcom, zgłaszającym się po skierowanie do krycia oraz chętnym do nabycia szczeniąt. Typ borzoja, proszę państwa, typ jest najważniejszy, wierzcie mi. Wiem, że to jest trudne. Ale jest możliwe i przecież musimy i chcemy pomóc Borzojom, prawda?
Charakterystyka istniejącego stanu pogłowia Borzoja w Poslce przekracza ramy tego artukułu. Musiałabym napisać kilka artykułów na ten temat. Przygotowuję zresztą książkę na temat Borzoja w naszym kraju. Finalizacja tego zamierzenia opóźnia się, bo zdobywanie środków do życia jest wciąż w moim przypadku na pierwszym miejscu. Ale może nie od rzeczy będzie, chociaż bardzo krótko, wspomnieć czym aktualnie dysponujemy, aby już teraz podsunąć hodowcom i kierownikom sekcji charta kierunki poszukiwań.
Dużo mówię o pożądanym typie. Żeby to bliżej wyjaśnić skompletowałam garść zdjeć z mojego archiwum i będę wdzięczna, jeśli Państwo zechcecie się im dobrze przyjrzeć. Są wsród nich psy, które już przeszły do historii ( i chlubnie się w niej zapisały jak na przykład Int Ch Florestan z Larisova, Ch. Romanov’s Nikolai, Int Ch Nord Ch Polongain Fjor i jego syn Kazan Gajan – patrz fot 1,2,3,4) oraz psy wyhodowane i jeszcze żyjące w Polsce, reprezentujace ten sam pożądany typ. Proszę popatrzeć na czołówkę naszych Borzoji, psy i suki idące w pochodzie na Klubowej Wystawie Chartów Poznań 1992 ( fot.19). Są tam trzy interchampiony z hodowli Stepowy Goniec ( Xaver, Watra i Yuma). Są też dwa bardzo młode psy, które uznaliśmy w tym dniu za nadzieję naszej hodowli – otwierajacy pochód Bojar Citus ( Int ch Xavier Stepowy Goniec – Abrakadabra Sziba) i czwarty od lewej – wtedy zaledwie szesnastomiesieczny Zwycięzca Wystawy – Ch Ermitaż Stapowy Goniec ( Ch Bojar Nesson – Int CH Watra Stepowy Goniec). Niestety Bojar Citus nie żyje. Ermitaż ( fot.20) ma się dobrze – mimo młodego wieku – został przez właściciela hodowli Stepowy Goniec, wraz z Yumą, użyty do inbredingu na ich sławna matkę Watrę ( fot.24). Szczenięta są bardzo interesujące i ogromnie się z nich cieszymy. Na zdjęciu jest jeszcze nasz zasłużony i piękny reproduktor CH. Bojar Nesson, niestety zasłonięty przez suki, idące na pierwszym planie.
Proszę popatrzeć na głowy tych psów, na przykład głowę Romanov’s Nikolaia, Florestana z Larisova, Watry Stepowy Goniec i Ermitaża Staepowy Goniec ( zdjecia 2 ,5 ,6 i 7) najbardziej podobnego do matki syna tej najlepszej z suk wyhodowanych po wojnie w Polsce. Na głowę rosłego, eleganckiego Ch Bohuna Stepowy Goniec ( fot. 8). Bohun został już z powodzeniem użyty do hodowli, m. in. w kennelu Ze Swory Carycy, kennelu bardzo ambitnym, ojcem w poprzednim miocie z tej hodowli był zwycięzca światowej wystawy w Brnie Int Ch Falkner von St. Petersburg, nosiciel dwóch bardzo wartościowych linii von Troybhiko z Holandii i Mumtaz Mahal‘s z Niemiec. Mam nadzieję, że potomstwo Falknera będzie pokazywane na wystawach i wypróbowane w hodowli. Proszę się przyjrzeć Bojarowi Nesson ( fot.9), jednemu z naszych najlepszych reproduktorów, w którego rodowodzie spotkały się dwie najwieksze dla naszej populacji linie Int Ch Ghazi Arslan z Neutejna ( jego głowę ma CH Gaston Margitin Dvor, produkt linebreedingu na Ghaziego patrz fot.10) i Int CH Florestan z Larisova.
Bojar w ostatních latach krył suki w wielu hodowlach i nie powinno być trudnosci z kontynuowaniem tej linii krwi. Widziałam niedawno bardzo pięknego syna Bojara – Uragana Wiatrołapy, który już podobno został ojcem. Synami Bojara jest Bohun Stepowy Goniec i wiele innych psów z tej hodowli. Proszę popatrzeć na córkę Watry Xandrę Stepowy Goniec, zbierającą laury na niemieckich ringach ( fot.22) i piękną Int CH Iltis z Larisova ( ch Eggdir Wotun x Gajka Wotun ( fot 23). Florestan z Larisova i Iltis z Larisova były naszymi pierwszymi interchampionami. Pierwszą interchampionką wyhodowaną w Polsce jest Watra Stepowy Goniec, matka dwóch – jak dotąd – interchampionów: Xaviera i Yumy.
Tak więc mamy jeszcze trochę Borzoji w pożądanym typie. W rodowodach naszych Borzoi jeszcze kołaczą się cenne linie, które przyszły z importami, sprowadzonymi na początku lat siedemdziesiątych, głównie z Czech i Słowacji, dokąd powędrowały z krajów zachodnich – przede wszystkim z Niemiec. Na tym bazowały nasze pierwsze kennele, z których najlepsze są dla mnie Via Vitae ( do czasu kiedy kennel ten zaczął bazować na importach z b.ZSRR ), Urania, Nesson i Stepowy Goniec, który wciąż hoduje Borzoje, którego bazą była córka int ch Ghazi Arslana z Neustejna – Colette Bałaguła, ze strony matki wnuczka Int Ch Florestana z Larisova.
Kennel Eudaimon również korzystał wiele z Florestana. Chociaż hodowla ta od dawna przestała istnieć, Borzoje z tym przydomkiem jeszcze są w rodowodach naszych psów i suk i z moich obserwacji wynika, że jest to z pożytkiem dla klasy potomków.
Mówię wiele o Florestanie z Larisova i zachęcam do zwrócenia uwagi na jego potomstwo nie bez powodu. Florestan był synem sławnego z pięknej głowy i szlachetnego typu Lentaya aus der Tajga, który odziedziczył po swoim sławnym ojcu Int Ch Primasie Springisfeld. Jestem wielbicielką – i nie ja jedna – typu SPRINGISFELDÓW, bardzo cenionej i zasłużonej dla europejskiej populacji Borzoja hodowli austryjackiej, której od dawna już niestety nie ma . Typ ten zachował się w Lentayu i jego synu Florestanie i przeszedł na Watrę oraz cześć jej potomstwa z Borzojem Nesson – w tym Ermitaż jest takim narzucającym się przykładem. Typ ten zachował się oczywiście w innych liniach krwi europejskich Borzoi i jest przez niektórych hodowców bardzo poszukiwany. Jestem wdzięczna p. Kazimierzowi Rychlikowi, hodowcy Stepowych Gońców, że pozwolił mi wybrać sobie Ermitaża z miotu Watry, podobnie jak mogłam to zrobić z Xaverem ( fot.21)
Pragnę jeszcze raz podkreślić, że nie zamierzałam omówić stanu pogłowia borzoi w Polsce i pokazać na fotografiach wszystkich wartościowych egzemplarzy.
Pokazałam ich kilka, dla przykładu, dla ilustracji tego, co powiedziałam o pożądanym typie. Jest takich psów na pewno więcej. Wielu w ogóle, niestety, się nie pokazuje. Ale są i to one powinny być brane pod uwagę przez hodowców i ich doradców, jakimi są kierownicy sekcji charta. Jeżeli właściciele takich psów i suk zechcą przysłać mi fotografie wraz z odpowiednimi informacjami – postaram się je publikować i propagować.
Niepożądany typ Borzoja przedstawia dla mnie Int Ch Car of Twin Elms, nasz amerykański import, oraz jego potomstwo ( fot. 11 i 12). Nie chcę teraz mówić o wadach budowy anatomicznej tych borzoi. Pozostańmy przy tym typie, czy wyglądzie ogólnym jak kto woli. Chciałoby się powiedzieć to nie są borzoje. Jak bardzo typ ten jest utrwalony świadczą chociażby trzy fotografie Borzoi z linii Majenkir, Twin Elms i ich połączenia ( fot 13,14,15). Proszę zwrócić uwagę na proporcje, głowę, szyję, brak szaty… Zwiedziłam w USA hodowlę Majenkir i widziałam na raz kilkadziesiąt Borzoi dokładnie w tym typie, jak spod sztancy. Nic dziwnego – rzadko można spotkać tak skonsolidowane rodowody. Hodowla Majenkir ma wzięcie, przede wszystkim na wschodnim wybrzeżu. Ich hodowczyni jest bardzo aktywną działaczką Klubu, osobą ekspansywną i elokwentną, ma wiele kontaktów, sprzedaje dużo za granicę, potrafi wielu ludzi przekonać. Majenkiry są białe, po prostu sztanca została tak ustawiona, trafiają się też oczywiście ładne psy – ale zawsze w tym charakterystycznym, nie do przyjęcia – przynajmniej dla mnie – typie. W rozmowach bezpośrednich miłośnicy borzoja ubolewali nad tym …
Hodowla Twin Elms, kiedyś uważana za dobrą, po śmierci założyciela tego kennelu straciła klasę i znaczenie. Będąc w USA miałam możność poznać historię wyhodowania Cara of Twin Elms, historię jego chrztu i oglądać na video jego nie sprzedane rodzeństwo – wtedy już w wieku młodzieżowym…
W USA sprzedaje się szczenięta jako wystawowe ( show) i tylko do towarzystwa ( pet). Te ostatnie daje się za darmo, sprzedaje za symboliczną kwotę, czasem przedtem je kastrując.
Nie udał się ten amerykański import. Nie tylko nam zresztą. Do krajów zachodniej europy sprowadzono dwa czy trzy Majenkiry, Poloniusa of Rising Star ( nieudanego psa z dobrej hodowli w Colorado) i coś tam jeszcze, czego sobie w tej chwili nie przypominam, triumfalnie obiegły ringi, obsypano je złotem bo amerykańskie, użyto w hodowli i teraz większosć ludzi znających się na Borzojach zaczyna dostrzegać wyrzadzone europejskim Borzojom szkody. Słyszy się nie lubię amerykańskich Borzoi. Czy to znaczy, że amerykańskie Borzoje są kiepskie? Nie, po prostu kupiono nie to co trzeba. AKC szacuje pogłowie Borzoi w USA na dziesieć tysięcy sztuk. W tej masie są wspaniałe, dobre i kiepskie – to oczywiste. Nie mogę teraz opisywać amerykańskich Borzoi, to temat sam dla siebie. Ale daj nam Boże takie Borzoje jak na przykład Khanzade, Kostenov czy Nonsuch ( fot 16 i 17 ). Khanzade V’Asmodey Komrovsky ( fot 16) nie ma nawet tytułu championa, chyba dlatego, że był po kontuzji ( jest to dla wprawnego oka widoczne nawet na fotografii) zmieniającej postawę przednich kończyn mało pokazywany, ale to jego właśnie wybrała na reproduktora dla swej suki Eli Forseth z Norwegii, po zwiedzeniu kenneli w USA, w tym Majenkir. Rezultat tego kojarzenia można zobaczyć na fot . 18.
Chociaż i innym nie udały się importy z USA, przynajmniej na razie, trzeba przyznać, że nam trafiło się najgorzej. A chyba najdłużej trwamy w błędzie. Wiedząc, że importy na ogół mają wzięcie i wpływają istotnie na poziom hodowli, sprowadzanie reproduktora z zagranicy jest zabiegiem odpowiedzialnym. Trzeba się na danej rasie i liniach hodowlanych znać, lub kogoś poprosić o pomoc. Wierzę głęboko, że Pani Wiesława Kluska, właścicielka Cara of Twin Elms, działała w dobrej wierze. Ale ktoś musi jej powiedzieć prawdę. Powinni to byli uczynić sędziowie na ringach, nie wszyscy to jednak zrobili, szkoda. Im wcześniej Pani Kluska uświadomi sobie swój błąd, tym lepiej dla niej i dla Borzoi, którym ofiarnie poświęca tyle czasu i starań. Gdyby lansowała udane Borzoje, z jej zawziętością, zaangażowaniem, uporem i innymi cechami charakteru, które nie zawsze są sympatyczne, ale – jak się okazuje- skuteczne, zrobiłaby wiele dobrego dla rasy. Wszystko jeszcze przed Panią Kluską i życzę jej powodzenia ze szczerego serca. Jeżeli właścicielka Cara i jego potomków nie przyzna mi racji, bedzie to oznaczało, że nie zna się na borzojach zupełnie, że ich nie widzi. Nie powinna być więc sędzią kynologicznym. To byłaby prawdziwa katastrofa.
Uważając, że Pani Kluska kieruje się motywami, które są zrozumiałe, zupełnie nie mogę pojąć jak można było całej Polsce pokazywać w tak lubianym i oglądanym programie jakim jest Podaj Łapę jej kiepskie, wręcz nietypowe Borzoje jako wielkie osiągnięcie i typ do powielenia. Telewizja jest instrumentem potężnym…. Zasłużony dla kultury i kynologii Pan Redaktor Adam Kochanowski nie ponosi tu żadnej winy, oczywiście. Winę ponoszą tu kynolodzy. którym zawierzył i którzy nadużyli tego zaufania. Jest to dla mnie zupełnie kuriozalne i pożałowania godne.
Po co to wszystko piszę? Nie chcę robić reklamy moim psom. Lubię, ale nie muszę wygrywać. Jeżeli sędzia stawia mojego psa za ewidentnie kiepskim Borzojem, nie zmienia to mojego stosunku do psa ani moich pogladów na to, jak powinien wyglądać dobry Borzoj. Sędzia robi po prostu krzydwę rasie i sobie – a nie mnie. Moje doświadczenia jako właściciela reproduktorów są na ogół gorzkie i nie palę się, aby je mnożyć. Ale jakoś nie mogę pozostać obojętna wobec tego wszystkiego, co potem składa się na regres w rasie, którą pokochałam. Mam nadzieję, że ten wstępny, niedypolmatyczny artykuł zapoczątkuje w borzojowym światku dyskusję o SOS dla tego pięknego psa.
doc. Anna Lipińska