
Jest kilku hodowców chartów, których poznałam i niezmiennie podziwiam, do nich z pewnością należy Irina Korshunova. Są ównież miłośnicy tych ras, którzy właśnie dla tych psów robią bardzo dużo. Czytają, wymieniają doświadczenia, tłumaczą, poświęcają czas, by pozwolić innym na poszerzanie wiedzy – do nich z pewnością należy Margo Tallinnast – Estonka mieszkająca w Polsce i właścicielka sfory borzojów. Ona to właśnie przetłumaczyła pracę Iriny, a ja w skrócie (całkiem dużym) przedstawiam ją Wam. Miłej lektury, Kochani!
temat pracy:
Specyfika psychologicznych interakcji człowieka i zwierząt przy zapobieganiu oraz przeciwdziałaniu sytuacjom krytycznym na przykładzie interakcji człowieka z psami rasy chart rosyjski borzoj w rosyjskiej hodowli Rusich prowadzonej przez Irinę Korshunovą
Wpływu hipo, czy dogoterapii nie jesteśmy w stanie przecenić. Szczególnie w czasach, kiedy intuicja nasza została zepchnięta do podziemia, a zwierzęta wokół nas stały się tylko i wyłącznie ozdobą domów, czy maszynkami, które wykonują nasze polecenia. Do czasu. Do czasu, kiedy zostajemy sami, nie radzimy sobie z problemami i w końcu zauważamy kota usiłującego się do nas przykleić, psa merdającego ogonem i wpatrującego się w nas z miłością, bo tylko oni nam pozostali. Irina borzoje pamięta z domu jej babki, ma je pod ręką co dnia. Co dnia obserwuje ich zachowania i nie bez powodu pojawiły się one w jej pracy magisterskiej.
Znaczenie tej pracy jest o tyle istotne, że pomoc psychologiczna w dzisiejszym świecie jest potrzebna coraz częściej. Zapobiega i przeciwdziała sytuacjom krytycznym, utrwala umiejętności przejawiania stabilnych pozytywnych oraz adekwatnych do sytuacji reakcji emocjonalnych u dzieci i dorosłych, spowodowanych przeżyciami w przeszłości.
Terapia z udziałem zwierząt została już opisana za czasów Hipokratesa, do takich działań wykorzystywano często psy. W starożytnej Grecji i w Rzymie istniało pojęcie Pies Uzdrowiciel. W świątyniach Apolla żyły psy, które uzdrawiały wylizując rany lub przebywając blisko wyznawców. Uzdrowieni pacjenci zostawiali w świątyniach notatki, które czytano na głos. Dobrze znana jest legenda o psie Delta w mieście Herkulanum, który trzykrotnie ratował życie swojego pana oraz uratował życie jego syna podczas erupcji wulkanu. W starożytnym Egipcie psy były symbolami wielkiej uzdrowicielki – bogini Guli, a także innych bogów odpowiedzialnych za leczenie i uzdrawianie, na przykład głównego bóstwa babilońskiego Panteonu – Marduka. Psy grały również główne role przy kulcie boga Asklepiosa/Eskulapa, syna Apolla. Czasami odwiedzał on chorych w postaci ludzkiej, czasami pod postacią węża lub psa, który lizał chorych. Święci wczesnego okresu chrześcijaństwa również byli przedstawiani w towarzystwie psów, które kiedyś ich uzdrowiły.
Samo sformułowanie ‚terapia z udziałem zwierząt’ pojawiło się spontanicznie, gdy amerykański psychiatra dziecięcy Boris Levinson odkrył, że jego mali pacjenci aktywnie i pozytywnie reagowali na jego psa w poczekalni podczas sesji terapeutycznych. W 1969 roku Levinson po praz pierwszy użył słowa pet- therapy. Nie był on jednak pierwszym, który odkrył korzystne skutki kontaktu ludzi ze zwierzętami. W mieście Geel, w dzisiejszej Belgii, od IX wieku zwierzęta były używane w terapiach ludzi z chorobami psychicznymi. W 1790 r. w hrabstwie Yorkshire w Anglii utworzono Towarzystwo Przyjaciół. Założono szpital dla chorych psychicznie, a wśród metod leczenia znalazły się sesje ze zwierzętami – współczucie, zrozumienie, zaufanie i miłość to wartości, które odgrywały niebagatelną rolę na drodze zdrowienia. Siedemdziesiąt pięć lat później podobny szpital powstał w niemieckim mieście Betel. W Stanach Zjednoczonych w szpitalach zwierzęta zostały wykorzystane po raz pierwszy w 1919 roku. Organizatorką sesji dogoterapii była pielęgniarka Elaina Smith. To ona zauważyła, że wizyty kapelana i jego psa rasy golden retriever korzystnie wpływają na pacjentów. Następstwem tych działań było założenie przez nią międzynarodowej organizacji zajmującej się terapią ze zwierzętami – Pet Therapy International, która działa do dziś.
Oficjalnie pet-terapia, jako metoda lecznicza została po raz pierwszy zastosowana w szpitalu psychiatrycznym w York Retreat pod koniec XVIII wieku. W szpitalu trzymano różne zwierzęta: psy, koty, króliki, ptaki. Pacjenci byli zaangażowani w opiekę nad zwierzętami i komunikowanie się z nimi. Dyrektor szpitala uważał, że chorzy opiekując się stworzeniami słabszymi od siebie, wzmacniają wiarę we własne siły. Nieco później zwierzęta zaczęto używać w niemieckim szpitalu do leczenia epilepsji. Ta placówka z łóżkami dla pięciu tysięcy chorych istnieje do dziś. Szpital posiada dwie farmy bydła, konie do hipoterapii, a także wiele małych zwierząt, które można wziąć na ręce, głaskać, karmić.
Z przytoczonych wyżej dat i przykładów można śmiało stwierdzić, że to nie Levinson jest pionierem pet-terapii. On jedynie jako pierwszy uzasadnił stosowanie tej metody, ale co najważniejsze zwrócił na nią uwagę naukowców i lekarzy.
Badania wykazały, że zwierzęta dają nam coś więcej niż tylko bodźce psychologiczne. Korzyści dla układu sercowo-naczyniowego zostały już udowodnione. W badaniu przeprowadzonym w 1980 roku przez Erikę Friedmann, Aarona Karchera i innych stwierdzono, że po wypisaniu z oddziału kardiologicznego szpitala nowojorskiego właściciele zwierząt domowych mieli znacznie większe szanse na wyzdrowienie niż te osoby, które ich nie miały.
11 z 39 pacjentów, którzy nie mieli zwierząt, zmarło w ciągu roku, w porównaniu z 3 na 53, którzy byli właścicielami zwierząt. W 1995 roku Friedmann przeprowadziła podobne badanie na jeszcze większej liczbie pacjentów. Zauważyła, że tylko 1 na 87 właścicieli zwierząt domowych zmarł w ciągu roku po wypisaniu. Spośród 282 osób, którzy nie posiadali zwierząt, 19 zmarło. Zasugerowała, że przeżycie skutków zawału serca udaję się dziewięć razy lepiej ludziom, którzy są właścicielami zwierząt domowych.
Dziewczynka Dasza urodziła się z zaburzeniami układu mięśniowo-szkieletowego, co powodowało, że nie mogła się ruszać. W poszukiwaniu szybkiego i skutecznego leczenia rodzice zdecydowali się na dogoterapię. W ten sposób u małej Daszy pojawił się nowy przyjaciel, szczeniak o imieniu Frodo. Dziecko i pies szybko się zaprzyjaźnili. Pies wyróżniał się bardzo posłusznym i przyjacielskim usposobieniem, wszystkie targania za ogon i próby smakowe ze strony gryzącej go dziewczynki przenosił z godnością, nigdy nie warcząc na dziecko. Ich przyjaźń działała uzdrawiająco na dziewczynkę. Dasza, bawiąc się z psem i naśladując go, zaczęła zdrowieć. Początkowo nauczyła się czołgać, a potem chodzić. Frodo okazał się dla dziecka perpetuum mobile, ciągłą zachętą do prowadzenia aktywnego trybu życia, motywatorem, by nadążać za nim, być jak on. W ten sposób, biegając za psem, dziewczynka prawie całkowicie wyzdrowiała.
W Monachium jest prowadzane wieloletnie badanie naukowe na grupie trzech tysięcy dzieci, w wyniku którego stwierdzono, że dzieci mające kontakt z psami domowymi są znacznie mniej podatne na alergie. Według badania, posiadanie psa w domu zmniejsza prawdopodobieństwo wystąpienia reakcji alergicznych o 50 procent.
Irinie udało się znaleźć pierwszego specjalistę, który zastosował w praktyce dogoterapię w Rosji i przedstawił swoje metody na piśmie. Była to moskiewska kandydatka nauk filologicznych, Natalia Fiodorowna Orbeliani. Już w podeszłym wieku odwiedzała internaty, domy dziecka z swoimi pomocnikami – pudlami. Prowadziła zajęcia z sierotami, a później z dziećmi autystycznymi i słabowidzącymi. Swoje osiągnięcia z zakresu metodologii opisała w dziele z 1995 roku Interakcja z psem jako jeden z czynników sprzyjających adaptacji dzieci niepełnosprawnych w dzieciństwie i dzieci w znajdujących się w ekstremalnych warunkach.
c.d.n