Beatę nosiło po świecie zawsze. Nic więc dziwnego, że wszyscy kochali ją jako przewodnika. Żyła lokalnymi opowieściami, ludźmi, których spotykała w różnych zakątkach świata. Żyła zapachem ziemi, smakiem potraw i wrażliwością tubylców. Czuła sercem i z sercem dzieliła się doświadczeniami. Kochała ciepło i słońce.
Któregoś dnia potknęła się o ciepłe oczy jednego przystojniaka. Było to we Włoszech. Chyba dawno temu i aż sie ciśnie na usta, aby napisać za górami, za lasami – bo naprawdę tak było. Zaplątała się Beata w miłość, zaplątał się również Eli i po dziś dzień zaplątani w siebie dzielą życie między L’Aquilę i Teramo. W L’Aquili spędzają zimy, lato jest należne pięknemu gajowi oliwnemu w Teramo. Miejscowości te dzieli dobra godzina drogi i mimo, że kilometrów niewiele, to trzeba przedrzeć się wąskimi drogami przez pasmo górskie. W ostatnich latach do ich pachnącego włoską esencją życia dołączyły cztery borzoje. Jest i sprytna suczka Aksa, której życiem było wyszukiwanie trufli, po zmianie domu i przy boku Beaty ma zasłużoną emeryturę. Ktoś by pomyślał – żyć nie umierać.
Tak, wielu chciałoby znaleźć się na miejscu Beaty. Może trochę mniej, kiedy lato daje bogate plony, a kręgosłupy wyginają się w bólu. Nie można zmarnować plonów. Oliwa Beaty jest najsmaczniejsza na świecie. I tworzona z umiłowaniem tego, co się kocha.
Wróćmy jednak do tych wielu-niewielu. Nie ma chyba nikogo, kto chciałby teraz znaleźć się na miejscu Beaty. Piękną włoską ziemię od jakiegoś czasu nawiedzają trzęsienia ziemi.
Już w sierpniu trzęsło mocno. Nie wiemy jak jest naprawdę, bo media nie podadzą większego pomiaru niż 6,9. Od 7 w skali Richtera bowiem rząd przejmuje obowiązek odbudowy tego, co zostało zniszczone w trakcie trzęsienia. W chwili kiedy piszę ten artykuł dostaję informację, że znów w L’Aquili trzęsie. 4,8. Beata z pewnością znów dla bezpieczeństwa wyszła z domu ze swoim sejsmografem – borzojem Iwanem ( IVAN Negrus). Pewnie stoją i czekają, aż minie, aż ziemia przestanie się trząść i będzie można wrócić do domu. Będzie można?
Spędzając lato w Teramo Beata co jakiś czas wybierała się do domu, aby zrobić pranie, podlać przysłowiowe kwiatki i zobaczyć czy wszystko na swoim miejscu leży. Kobiety tak mają, a Beata jest typową przedstawicielką płci pięknej. Tym razem zebrała się szybciej niż planowała. Spakowała więc pranie i kilka skrzynek winogron, który w tym roku obrodził i ruszyła w drogę do L’Aquili. Kiedy pralka będzie zajęta praniem, ona zrobi kilka słoiczków przetworów z tych soczystych, słodkich i aromatycznych, jak włoskie słońce winogron.
Psy w ostatnim czasie dziwnie podenerwowane, znudzone latem zaczęły się między sobą sprzeczać więc Eli zadecydował, że rozdzielenie stada dobrze im zrobi. W ten sposób Ivan dołączył do Beaty.
Leżał więc Iwan na leżance pewnego ranka. W pewnym momencie wywlókł z kąta pluszaka, którego zaczął tłamsić, zwykle tego nie robiąc. Beata przecierając oczy nastawiała dzbanek z wodą na poranną herbatę, kiedy Iwan wparował do kuchni piszcząc i ujadając. Nie doczekała się Beata na ten aromatyczny kubek, bo Iwan jej nie pozwolił. Jak nigdy ciągnął smycz z Beatą na końcu, by jak najszybciej wyjść z domu.
Kiedy znaleźli się na środku ulicy ziemia zaczęła się trząść. Trzęsie się cały czas. Kończy, by zacząć od nowa.
Nie wiem jak to jest spać we własnym łóżku w kurtce i butach z przygotowanym przy głowie plecakiem. Nie wiem jak to jest być przygotowaną na kolejne trzęsienie. Czy w ogóle można być przygotowaną na trzęsienie? Kolejne …
Beata jest przygotowana jak potrafi. W samochodzie ma zapas wody, jedzenia i artykuły pierwszej potrzeby. To jej kolejny dom. Na wszelki wypadek.
Nie wiem, jak to jest patrzeć, jak cały świat, który się tworzyło ginie w oczach.
Również nie wiem, jak to jest wynosić kolejny kontener szkła z domu.
Nie wiem jak to jest cały czas szukać oczami pluszaka, od którego zaczyna się frustracja psa i który jest pierwszym sygnałem nadchodzącego trzęsienia.
Nie wiem jak to jest nie odrywać oczu od swojego psa, który zrobił zadymę po to, aby znaleźć się u Twojego boku i za każdym razem alarmować, że zbliża się niebezpieczeństwo.
Nie wiem jak to jest, kiedy pies ratuje nasze życie.
Jak… ?
Wiem jednak jedno. My tutaj jesteśmy bezpieczni i możemy pomóc.
Pomóżmy więc tym zwierzętom, które tego potrzebują. Beata pomaga wszystkim w okolicy.
Kiedy dostaje transport z Polski dzwoni do OIPA. Od nich dostaje dyspozycje gdzie, komu i jaka jest potrzebna pomoc. Wtedy działa Eli – rozwozi to, co potrzebne. Najwieksze oddziały OIPA są w gruzach więc ościenne miasta się wspierają jak mogą. Oprócz psów są również koty, papugi, myszki.
Rząd skupia się na pomocy ludziom. My pomóżmy zwierzętom, aby miały co jeść i aby miały środki opatrunkowe. O to prosi Beata.
Beata, mimo, że jesteś daleko zrobimy wszystko, aby pomóc! Trzymajcie się …
Jeśli chcesz pomóc prześlij co możesz ( żywność dla zwierząt, leki, środki opatrunkowe i pierwszej pomocy, derki, koce, leżanki) na adres:
Agata Juszczyk
Chorońska 153/155
42-256 Biskupice
Raz w tygodniu jest organizowany transport do Włoch, którym podamy Beacie wszystko co prześlecie.
ps. chciałabym, aby przestało już trząść