Od wczorajszego popołudnia ekspres do kawy wykonywał swoją pracę należycie i regularnie. W równych odstępach czasu napełniał kubeczki czarnym płynem dodając na koniec sporą część mleka.
W jednym z nich lądowała łyżeczka cukru, w drugim olej kokosowy. Kawa nęciła aromatem mieszkańców domu, ale nikt nie śmiał przeszkadzać w debacie, która toczyła się od dobrych kilkunastu godzin.
Na kanapie siedziałam ja i Iza. Siedziałyśmy oczywiście w piżamach mimo, że południe dawno już minęło. Noc była krótka, bo szkoda było czasu na sen. Psy co jakiś czas podchodziły na chwilę, jakby chciały sprawdzić czy nie zbaczamy z tematu. Nie przeszkadzały. To wychodziły do ogrodu, to układały się na leżankach przy naszych nogach. Iza wyrzucała z siebie słowa niczym z kałacha. Ja przygnieciona jej wiedzą otwierałam coraz bardziej oczy i buzię, od czasu do czasu wtrącając coś lub częściej dopytując.
O czym mogłyśmy tak zażarcie rozmawiać? Co spowodowało, że oko trudno było zmrużyć?
Koleżanki? Mężczyźni? Zmarszczki na twarzy Mariolki i dodatkowe kilogramy tłuszczu na bokach Zuzki?
O nie moi drodzy, to nie powód do nieprzespanych nocy! Oczywiście, że popychałyśmy pierdoły na temat psów. Tak, psów! A raczej ich żywienia. Poprawnego. Biologicznie odpowiednia surowa dieta to temat gorący i dla wielu swoją skomplikowaną metodologią podawania nie do zaakceptowania. Ale czy tak jest naprawdę ? Karmię psy dietą RAW od wielu lat i przyznam, że miałam nadzieję, że choć trochę już wiem na ten temat. Niestety Iza rozwiała moje nadzieje – wciąż wiem za mało.
Siorbię kolejny łyk i myślę – cholera skąd Ona taka mądra. Nie dość, że nie hoduje psów, to wie o nich całkiem sporo. A rasy są różne. Zdecydowanie Bóg sprawiedliwy nie jest. A może to najzwyczajniej praca i pasja poparte wykształceniem. Co chwila resetuję mózg z napływających myśli, bo Iza dalej torpeduje wiedzą, a ja chcę od razu analizować i przekładać na moje podwórko. Robię więc miejsce, staram się nie główkować w trakcie, nie myśleć o niczym tylko chłonąć.
Wracam myślami do liceum. Profil biol-chem i dyrektor, który wykładał biologię. Tak, wykładał kiedy miał czas, pytał również kiedy miał czas więc trzeba było być przygotowanym zawsze. Nie lubiłam tego przedmiotu, bo wiązał się on z cholernym stresem. Na ćwiczeniach przesyłaliśmy w złożonych karteczkach pająki, aby któraś z nas się wydarła w niebogłosy i przerwała lekcję. Nudy przetykane frywolną pomysłowością nastolatków z nadprogramowym poziomem hormonów.
Dziś jednak siedzę i chłonę, i zachwycam się mądrością natury i …. układem pokarmowym psa. Ciekawie ta Iza mówi. Coraz bardziej wnikam w Jej świat, w biologię psa i wszystko to, co dzieje się w jego organizmie z każdym kawałkiem połykanego pokarmu.
Dwa dni potem …
Dopijam zimną kawę. Izy nie ma i nie było. Ona mówiła z kartek swojej książki. Ostatnia kartka została odwrócona. Ogrom wiedzy przekazanej zaczyna się pięknie szufladkować w mojej głowie.
Co teraz? Włączę ekspres i zacznę od nowa.
RAW trudny nie jest. Ba! Czy naprawdę jest tak prosty? – zapytacie po przeczytaniu książki.
Czytając książkę autorstwa Izy miałam wrażenie, że siedzi obok mnie i bez pardonu torpeduje psie, żywieniowe aksjomaty. Z pełną odpowiedzialnością stwierdzam, że jest to pozycja od której każdy przyszły właściciel psa/ hodowca powinien zacząć. Książka W zgodzie z naturą, to z pewnością MUST HAVE, ale to MUST HAVE to wiedza w niej zawarta, stawiająca psa tam, gdzie jego miejsce w drabinie ewolucji, a nie kilka zadrukowanych kartek papieru, które powinno się mieć w biblioteczce. Iza bardzo ciekawie opowiada o niby-nudnym procesie żywienia, dotyka psa jako gatunku. Wyjaśnia zawiłości podawania mięsa, kości, podrobów i suplementów. A zaczyna od banalnego, choć przez wielu zapomnianego – był sobie pies …
Jeśli tak mądrze napisane książki będą kreować naszą świadomość posiadania, a właściwie opiekowania się canis familiaris to będzie to najszczęśliwszy gatunek w całym Regnum Animalia. A to do zrobienia z takimi przewodnikami jak Iza jest bardzo łatwe, trzeba tylko chcieć !