To wcale nie było łatwe. Rozmawiać z kimś, kogo się dobrze zna, o tym co robi się razem od kilkunastu lat. Chciałam jednak, aby pewne zdania zostały wyartykułowane, bo coraz więcej jest osób, które chcą zająć się treningiem charta i przygotowaniem go do zawodów. Jak zacząć i na co zwracać uwagę, kiedy przepisy zmieniają się jak w kalejdoskopie?
O tym porozmawiam z … moim mężem.
AJ: Dlaczego w końcu zgodziłeś się ze mną porozmawiać?
DJ:Bo mnie wkurwiasz i męczysz. Wiem, że dopóki się nie zgodzę nie dasz mi spokoju. A tak na serio? Wkurwiam się jak czytam różnych znawców tematu, którzy uchodzą za autorytety, a nigdy nie trenowali psa i nie rozumieją mechanizmów, jakie całą tą zabawą kierują. Są też i tacy, którzy bardzo poważnie podchodzą do tematu treningów z chartem, ale z racji tego, że mają tylko jednego czy dwa psy nie mają możliwości wyciągania wniosków z taką intensywnością, jak to jest u mnie. Mnie nikt nie pomagał, to co osiągnąłem zajęło mi kilkanaście lat, wytrenowałem około 50 psów. Tym właśnie chciałbym się podzielić z tymi, którzy poważnie podchodzą do tematu treningu chartów.
AJ: Ty uważasz się za znawcę?
DJ: Poniekąd. Choć cały czas się uczę, zmieniam, doskonalę, dowiaduję się czegoś nowego. Każdy pies mnie czegoś uczy, a ja wyciągam wnioski.
AJ: Na jakiej podstawie wyciągasz te wnioski? Czego uczą Cię psy, co pozwala Ci osiągać takie efekty?
DJ: Niedawno Kuba zapytał mnie dlaczego uważam, że robię to najlepiej na świecie. Nie wiem czy robię to najlepiej na świecie, ale wydaje mi się, że właśnie tak jest. Wkładam w to co robię serce, niezależnie czy jest to trening czy praca na parkurze. Efekty tej pracy przychodzą z wynikami psów. Czyli źle nie jest. Wracając jednak do tej najlepszości. Kiedy uczysz się chodzić nie raz się potkniesz i upadniesz, ważne aby to były lekcje, które coś Ci dadzą, a nie cedowanie winy na np. sąsiada, który podłożył Ci nogę. Jest takie powiedzenie wśród musherów – pierwszy swój zaprzęg zawsze zepsujesz. Ja swoje pierwsze psy też zepsułem. Psy ze wspaniałym potencjałem – borzoje Boski, Didi i Rabarbar. One nauczyły mnie wyciągać wnioski i dały mi najlepszą lekcję, jaką mogłem dostać.
AJ: Co to znaczy, że zepsułem psa?
DJ: To znaczy, że przez moje decyzje różnego rodzaju doprowadziłem do tego, że psy nie biegły tam gdzie wabik uciekał, ale tam, gdzie im wydawało się, że ucieknie.
AJ: A czy nie na tym polega polowanie? Na przewidywaniu?
DJ: Nie do końca. Chart dogoni zająca tylko wtedy, kiedy ten popełni błąd, a wybieganie na środek parkuru i skracanie na maxa niewiele ma z tym wspólnego. Poza tym nie wiem, czemu porównujemy cały czas coursing do polowania.
AJ: Bo to jest instynkt charta?
DJ: W/g mnie nie ma sensu tego porównywać. Po czterech, pięciu biegach chart wie, że to nie jest polowanie. I o ile psy młode jadą przede wszystkim na instynkcie (dlatego u nich to follow jest tak dobrze widoczne), to pies już lekko doświadczony po prostu goni za czymś, oczywiście wspierane jest to przez mniejszy lub większy instynkt, który pies ma lub nie. Polowanie różni się jeszcze czymś: kiedy pies poluje nie zawaha się wskoczyć w zarośla, krzaki za ofiarą. Na coursingu tego nie obserwujemy. Pies nie tylko nie wskoczy w zarośla, ale poczeka aż wabik pojawi się na horyzoncie, obierając najkrótszą z możliwych drogę. Niestety często jest to środek parkuru, co nie ma nic wspólnego z polowaniem, na którym zachowałby się zupełnie inaczej.
Psa, który ma instynkt pogoni (bo nie wszystkie mają), nie trzeba uczyć żadnego follow, ponieważ on to ma w sobie. Natomiast przez nasze złe decyzje, przez starty w nieodpowiednim terenie, na nieodpowiednich torach możemy to doskonale zepsuć. Kiedyś coursingów było mniej więc jeździło się dość rzadko, teraz mamy możliwość wyboru imprezy, bo jest ich znacznie więcej, granice są otwarte i możemy czerpać z doświadczenia innych, ale też częściej mamy okazję startować w niewłaściwych miejscach, czy na niewłaściwych parkurach. Organizować coursing może każdy, tylko czy każdy powinien?
AJ: Co to znaczy niewłaściwy tor, złe miejsce?
DJ: Czy uważasz, że Twoje psy są mądre czy głupie?
AJ: Mądre.
DJ: Skoro uważasz, że są mądre, to czemu chcesz, aby były głupie?
AJ: Pomijasz moje pytanie.
DJ: Wcale nie. Jeśli jedziesz na zawody, gdzie parkur jest otoczony drzewami, albo wykoszony jest pasek, kółko, czy kwadrat, a tor ułożony jest w mniejsze lub większe kółeczko z paroma nienaturalnymi zakrętami typu zyg-zak lub jedziesz w to samo czytelne miejsce kilka razy, to jak myślisz? Czego uczą się Twoje psy? Uczą się tego, że to, co ucieka nigdy nie skręci do lasu, nigdy nie skręci poza pasek wykoszonej trawy, nigdy nie skręci w stronę banerów czy parkingu. Uczą się tego, że najlepszą metodą na tę zabawę jest rozpędzić się i biec przed siebie, czyli dookoła, zupełnie nie zwracając uwagi na lekkie zmiany kierunku wabika, bo i tak wabik będzie podążał do przodu. Nasze psy zapamiętują i czytają teren lepiej niż nam się wydaje i bawią się w tę zabawę, bo chcą to coś dogonić. Ale uczą się tego, bo sama powiedziałaś, że są mądre. Sama wiesz, że jeśli pojedziesz zaprzęgiem na trening do lasu, a masz u nas zakręty co 500 m, to jeśli na drugi dzień podczas treningu tego zaprzęgu nie wydasz żadnej komendy, to one pobiegną dokładnie tak samo.
AJ: Jaki element uważasz za najistotniejszy w treningu chartów?
DJ: Tak naprawdę mamy wpływ tylko na to, że możemy pracować nad ich kondycją, szybkością ( jeśli ktoś potrafi ) i od naszych decyzji zależeć będzie, jak nasze psy będą biegać. Nie mamy wpływu na zaciętość, chęć pościgu, bo to jest zależne od psychiki psa. Możesz to uwarunkować, ale wtedy nie będzie to jego pasją więc praca z resztą elementów nie jest już tak efektywna. Zręczność łatwiej trenować, kiedy masz kilka lub kilkanaście psów, bo zawsze znajdą się takie które będą się nakręcać, gonić i szaleńczo biegać. Fajnie jest obserwować, jak robią siebie w dudka, uciekają, gonią, zmieniają nagle kierunki. Dla mięśni, ścięgien, stawów nie ma lepszego treningu niż ten, który pies sobie sam serwuje.
AJ: A kiedy pies nie przejawia tej pasji?
DJ: Nie trenuję. To syzyfowa praca, na którą nie mam czasu i nie widzę sensu. Jeśli mamy takiego Kardiofelka (SERCE z Jurajskich Biskupic), który przedkłada siedzenie na kanapie nad bieganie, pozwólmy mu na to. Ja wiem, że biegacza z niego nie zrobię. Ale też wiem, że bieganie to warunek utrzymania charta jako rasy. Coursing to namiastka, bo polować już nie mogą. Ale to twoja brocha, czyli hodowla. To zupełnie inny temat.
AJ: Wielu ludzi uważa, że masz teren, maszynę i trenujesz z wabikiem, dlatego masz efekty. Wielu upatruje w tym sukces. Czy to prawda?
DJ: Poza zawodami i treningiem, który robimy i informujemy o nim na fb maszyna się kurzy. Kiedy otwieram komputer i widzę zachętę do wzięcia udziału w treningu coursingowym z kilkoma rolkami, bo za tydzień są zawody bardzo się denerwuję i chce mi się krzyczeć. Bo to pierwszy krok do zepsucia psa, tym bardziej, że slogany zachęcające nie mówią nic, albo wszystko ważne mieszają. Zwykle właściciele jadą, biorą udział w treningu… i znów swoje mądre psy uczą, że mają zostać kretynami, a potem się dziwią, dlaczego pies nie robi follow. Przeciwnikami follow są zazwyczaj ludzie, którzy zepsuli swoje psy. Ja też to przerabiałem.
AJ: Co to znaczy dla psów zostać kretynem?
DJ: To znaczy tylko tyle, aby się nic nie nauczyły oprócz tego, jak najszybciej skończyć ten bieg. Czasami obserwujesz psy, które startują i biegną przed siebie nie zwracając uwagi na wabik, dobrze czytają teren i finalnie lądują na mecie, ale nie jest to dobry bieg, choć wielu może otwierać buzie, bo pies biegnie jak nakręcony.
AJ: Czyli chcesz powiedzieć, że dobrze biegający pies nie potrzebuje treningu z maszyną?
DJ: Raczej bardzo dobrze biegający pies … Tak. Jedyne czego potrzebuje chart, to każdej formy wybiegania, ale bez stymulacji mechanicznej. I tu nie będę nic narzucał, bo każdy ma swój sposób. Jedni spacerują, drudzy uprawiają canicross, trzeci jazdę przy rowerze, następni umawiają się na dzikie bieganie po polach.
AJ: A jak u Ciebie to funkcjonuje?
DJ: Następne pytanie proszę. Trening moich psów to zupełnie inny temat.
AJ: Czy to wystarczy, aby wygrywać?
DJ: Pod warunkiem, że nie robimy tego raz w tygodniu to tak.
AJ: Robisz ze mnie wariatkę, bo Ty trenujesz z psami kilka godzin dziennie.
DJ: Tak, bo trenuję w tym sezonie osiem psów, po cztery każdego dnia. Jeśli mam z jednym przejechać 5 km, to robi się w sumie 20. Poza tym, aby je czuć trzeba z nimi być. Nie będę przepraszał Cię, że spędzam z nimi więcej czasu, niż z Tobą. Mam nadzieję, że to zrozumiesz.
AJ: Nie byłabym Twoją żoną, gdybym nie rozumiała. Poza tym kocham to samo. Ale czy chcesz powiedzieć, że łażenie po polach da mi w efekcie psa championa wygrywającego każdy coursing ?
DJ: Nie, bo uwarunkowań wygranej jest bardzo dużo. W tym też odrobina szczęścia jest potrzebna. Trenując musimy wiedzieć wszystko po trosze o żywieniu, metabolizmie i psychice psa. Ale najważniejsze jest to, aby BYĆ Z PSEM. Musisz stworzyć z nim dobry team, czyli musisz nawiązać więź. Musicie rozumieć się i czuć wzajemnie. Dokładnie tak, jak trener/mechanik czuje swojego zawodnika przed biegiem żużlowym. Wie jaki włożyć silnik, jakie opony, czy w tym momencie podać coś do picia, czy nie rozpraszać. Pies musi być przekonany, że wszystko co robicie, robicie razem. Że jest to zabawa, w której wymieniacie się rolami. Ty pedałujesz na rowerze, on biegnie. Ty ciągniesz za wabik, on robi to w drugą stronę. Kiedy zbliżają się zawody, on też to wie. Kiedy przychodzi pora na pakowanie samochodu robicie to razem. Zawody to część treningu. Pies, bez względu czy to husky czy chart biegnie dla Ciebie. Dlatego uważam, że bardzo ważne jest, aby na zawodach puszczała psa osoba, która z nim trenuje. Oczywiście poza sytuacjami, gdzie nie jesteś w stanie puścić dwóch psów na raz. Kiedy masz więź z psem i dobrze go traktujesz on daje z siebie 100%. Zawsze.
AJ: Co jest dla Ciebie największym sukcesem w tym sporcie?
DJ: Jeśli podchodzisz do tego na poważnie, to z pewnością jest to sport. Nie do końca jest on obiektywny, bo jest oceniany przez człowieka, a każdy z sędziów widzi co innego. W sporcie psich zaprzęgów było inaczej, bo czas warunkował Twoją lokatę. Dla mnie sukcesem są wyniki moich psów na Mistrzostwach Europy lub innych imprezach, gdzie stawka uczestniczących w zawodach chartów jest duża. Jest jeszcze coś, co powoduje, że jestem bardzo zadowolony z moich psów. Będąc operatorem wabika i widząc w swoim życiu tyle biegów ile widziałem, jestem również sędzią swoich psów. Wiem jak pobiegły bez względu na wynik. Widząc ich biegi cieszę się lub myślę, co powinienem skorygować.
AJ: Chcesz powiedzieć, że pierwsze lokaty nie są dla Ciebie najważniejsze?
DJ: Oczywiście, że są ważne. Czy przyznajemy się do tego czy nie, każdy jedzie na zawody, aby wygrać. Aczkolwiek muszę się zmagać z sytuacjami, że wolałbym być ostatni na dobrym, niż biegać na podłym parkurze. Tak np. było w Chlumcu w tym roku. Start mój warunkował dopuszczenie psów do mistrzostw, a wiem, że moje młode psy są w bardzo dobrej formie i chciałbym je tam pokazać. Nie miałem innej możliwości więc jeśli miałbym wybierać chciałbym być ostatni na parkurze, który nie zepsuje moich psów, niż pierwszy na takim, który potem muszę odrabiać. Mam nadzieję, że ten start nie wpłynął na moje młode wilki.
AJ: Co sprawia Ci największą przyjemność w tej pracy, tak trenera swoich psów, jak i wabikowego, że się tak wyrażę?
DJ: Na ostatnim coursingu spotkała mnie chyba największa nagroda. Sędziowie, którzy na nim byli, a mieszkają ponad 1000 km stąd powiedzieli, że gdyby tylko mieli teraz psy, które biegają, przyjechaliby na ten coursing, mimo tak dużej odległości. Rozmawialiśmy o parkurach i ich rozłożeniu, ponieważ oni w swoich krajach właśnie tym się zajmują i rzeczywiście wiedzieli co mówią, rozmowa z nimi była wielką przyjemnością dla mnie. Natomiast tak normalnie cieszy mnie każdy dobry bieg psów, każde dobre ciągnięcie przeze mnie wabika, a staram się zawsze robić to najlepiej, jak potrafię bez względu na to, kogo pies stoi na starcie, chcę zawsze podkreślić walory danego psa lub rasy.
AJ: Czy to kto stoi za psem nie ma wpływu na to, jak ciągniesz wabik? Złośliwość to przecież dobrze nam znana ludzka przywara.
DJ: Zawsze rozkładam tor i ciągnę wabik dla psów, które do nas przyjeżdżają, a nie dla ich właścicieli. W trakcie biegu jestem tak skoncentrowany, że często po biegu widzę dopiero, kto łapie psa. Manetka przy maszynie to wielka władza, ale i ogromna odpowiedzialność. Wiem, że są tacy, którzy kończą tylko na władzy. Ale zwykle to są ludzie, którzy nie mają takiego doświadczenia, jakie mieć powinni tak w treningu psów, jak i prowadzeniu wabika. Bo jeśli wiedzieliby jak przekłada się to na psa, nie robiliby tego. Jeśli jednak ktoś robi to złośliwie lub nie ma należytej wiedzy, może zepsuć najpiękniejszy bieg najlepszych psów. Cieszę się kiedy na coursingu, gdzie prowadzę wabik wszystkie psy kończą biegi, obywa się bez kontuzji. Jeśli przeanalizujesz tylko nasze coursingi, to zobaczysz że wygrywają psy osób, których nie za bardzo lubię. Za bardzo szanuję psy i dobrze wiem, ile kosztuje przygotowanie psa do zawodów, abym to najzwyczajniej pieprzył. Coursing nie polega na rozłożeniu toru pt. jak wychujać charta. My mamy naszą pracą motywować psa do pracy, o jaką walczyli hodowcy powołujac te rasy do życia. A nie demotywować nagłymi, głupkowatymi skrętami wabika, czy zbyt dużą odległością wabika od psa, jak to wpływa na chęć pogoni nie muszę chyba tłumaczyć, choć wiele osób tego nie rozumie.
AJ: Twoje najważniejsze osiągnięcie w pracy z psami, takie z którego jesteś dumny?
DJ: To jest moment, kiedy stajesz na podium i grają Mazurek Dąbrowskiego. Zdarzyło mi się to trzy razy. Raz z chartami i dwa z zaprzęgami. To są chwile, których nie zapomina się do końca życia. Ale nawet na 6 lokacie Mistrzostw Europy w coursingu przy niemieckim hymnie możesz się popłakać z radości. To były moje pierwsze mistrzostwa, mimo iż niektórzy członkowie ówczesnych władz KUS byli przeciwni mojemu startowi na ME. Jestem pamiętliwy i nie zapomnę tego. Cokolwiek mówić o ludziach i kynologicznej polityce, moje psy świadczą o tym, co robię najlepiej.
AJ: Co byś poradził osobie, która zaczyna swoją przygodę z treningiem charta?
DJ: Zawsze na początku musisz sobie zadać pytanie: Po co to robisz? Najzwyczajniej usiąść z psem i zapytać: czy chcesz to ze mną robić? Czy to ma być sport, czy tylko przygoda i zabawa od czasu do czasu. Jeśli ktoś chce robić to na serio, to trzeba wytyczyć sobie cel, a często są to dwie lub trzy imprezy w danym sezonie. Do tego dostosować trzeba treningi. Pamiętajmy, że pies nie jest w stanie utrzymać najwyższej formy przez cały sezon (marzec – październik). Wspominał również o tym Tomek w swoim wywiadzie o tenisie i trenowaniu. Bardzo podobny mechanizm. Wybór startów jest równie ważny, bo muszę wiedzieć, że na danej imprezie mojego psa nie spotka przykra niespodzianka lub organizacyjne gówno. Muszę umieć powiedzieć sobie nie nawet wtedy, kiedy impreza jest blisko mojego miejsca zamieszkania lub potrzebne mi są punkty do PP czy innych pucharów. O tym wszystkim myślę przed sezonem, a po tylu latach wiem, czego się mogę spodziewać w danym miejscu.
AJ: Jak postrzegasz coursingi i ich rozwój w Polsce na tle Europy?
DJ: Ostatnie lata to bardzo duży postęp. Poczynając od koszy na śmieci, worków na psie kupki, banerów, przez flagi startowe, nagrody po najważniejsze – sprzęt. Prawie każdy oddział dysponuje nową maszyną. Natomiast jeśli chodzi o wiedzę, czyli rozłożenie toru, prowadzenie wabika jest bardzo dużo do zrobienia. Nie ma u nas szkoleń. Są oddziały, w których nie znajdziesz takiej osoby mimo wielu lat organizacji tego typu imprez. Cały czas wybierając coursing w Polsce odbywa się to na zasadzie wyboru mniejszego zła, choć na tle innych krajów wcale tak źle nie wypadamy. Coursingi a la sraczka zdarzają się od Słowacji, aż po Niemcy.
AJ: Mentor?
DJ: Nie miałem. A raczej tak, miałem. To moje psy. Od 12 lat zajmuję się zaprzęgami, od 8 chartami. Te treningi się nałożyły. Pewną wiedzę przełożyłem, wyłuskałem to, co było mi potrzebne. Husky nauczyły mnie tego, że muszę stworzyć team. Pokazały mi również jak ważny jest odpoczynek w trakcie zawodów. Mało kto o tym pamięta, a to jest bardzo ważne. Dlatego zawsze Cię upominam, bo Ty masz do zrobienia na coursingu bardzo dużo rzeczy. A wtedy przecież Twoje psy są najważniejsze. W dniach startu jestem dla nich, one tego potrzebują. Gadać ze znajomymi możesz po zawodach, na party. Nie po to trenujesz psa cały rok, aby potem pozwalać mu spalać się przy starcie podczas pierdół ze znajomymi lub zapomnieć, że pali słońce, a pies nie ma się gdzie schować. Niszczysz wtedy całą swoją pracę, nie szanując psa i siebie również.
AJ: Marzenia?
DJ: Jeśli chodzi o te sportowe dotyczące moich psów, to niech zostaną tajemnicą, bo boję się że za dużo osób może trzymać za nie kciuki. A tak na serio? Chciałbym nie martwić się o mniejsze zło wybierając corusing w Polsce, tylko jechać w przekonaniu, że będzie super.
AJ: I co? Game over?
DJ: Nie. To dopiero początek!