autor: Agnieszka Smuszkiewicz
foto: Katarzyna Mijakowska
Na polach, po których biegały charty z pewnością opadł kurz, ale emocje we mnie cały czas są tak samo intensywne (a może to jeszcze prosecco?). Wczoraj odbyły się coursingowe Mistrzostwa Poznania. Pierwsze zawody Cedrica. Pierwsze zawody, w których uczestniczyliśmy od a do z. Dotychczas jeździliśmy na te wspaniałe sportowe zmagania psów tylko towarzysko lub pokazowo. Nie było nam dane mieć w domu zawodnika, fajtera sportowego.
No dobrze, muszę opowiedzieć o Moranie, wilczarzu, który zdobył licencję, ale kontuzja i okaleczenie przez weterynarza, nie pozwoliły mu nigdy startować w zawodach. I choć widać było, że trening sprawia mu radość, nie było w nim tej pasji.
Była też Irena, wspaniała wilczarzyca bez licencji. To było inteligentne stworzenie, które mimo, że lubiło biegać, nie lubiło biegać bez sensu, a tym było dla niej gonienie wabika. Szybko załapała o co chodzi i po starcie i przebiegnięciu około 100/200 metrów udawała się truchtem w stronę mety, prowadzona… słuchem. Tam zwykle stała maszyna zwijająca linkę, na końcu której dyndał cel wszystkich coursingowych zawodników. Tak, start i dopadnięcie wabika miała doprowadzone do perfekcji. Inaczej było, gdy na końcu wabika, wśród bezsensownej kupy foliowych tasiemek pojawiał się smakowity kąsek w postaci skóry jakiegoś zwierzaka… O jej niezwykłej inteligencji zorientowaliśmy się zbyt późno, aby rozpocząć jej sportową karierę.
Nie sposób nie napisać też coś o Toto, zwierzu coursingowym, któremu trudno przypisać jednoznacznie rasę. Zacięcie teriera, upierdliwość owczarka belgijskiego, samoocena wilczarza, wygląd jorka. Tak, to zjawiskowa istota, która na konkursie SpeedMaster osiągnęła prędkość prawie 30 km/h. Te 4 kg żywca mimo, że trawa wysoka, mimo, że na plecach przypięty GPS biegnie i drze się z zajadliwością, która przystoi tylko zwycięzcy. Poświęcę jej (jak i pozostałym moim czworonożnym członkom rodziny) osobne historie, bo dziś rzecz dotyczy prawdziwych zawodów.
Nie planowaliśmy tego, nie znamy się na tym, jesteśmy w tym temacie laikami. Zawody i coursingi.
Decyzja o zgłoszeniu Cedrica nastąpiła… nieoczekiwanie i dość spontanicznie. Mimo, że Cedric na brak ruchu nie może narzekać, to pracę nad jego kondycją rozpoczęłam zdecydowanie za późno. Wiem, to nie profesjonalne… Treningi coursingowe do tej pory były dla nas świetną formą spędzania czasu, a jadąc na zawody nie oczekiwaliśmy absolutnie niczego, po prostu świetna ekipa, mile spędzony czas i radość dla naszego Cedrica. Bo on czuje coursingi, chce biegać, kocha to. Mocno ekscytuje się na treningach, tak mocno, że trudno mi go utrzymać (nie tylko mnie). Widzieliśmy jak biegał na treningach, słyszeliśmy miłe słowa i pochwały z ust innych właścicieli chartów. Zawsze grzecznie dziękowaliśmy za komplementy.
3.06.2017
Na Mistrzostwach stawiło się 12 borzoji. 11 doskonale przygotowanych zawodowców, biegających maszyn i… my z Cedriciem. Każdy właściciel zjadł zęby na coursingach, trenował ciężko ze swoim psem, wkładał serce i duszę, zapewniał doskonałą dietę i odpowiednio ją suplementował. Z niemałym podziwem oglądałam konkurencję (oznaczenie nieprzypadkowe, bo tak naprawdę to jedna wielka rodzina, szczera i oddana. Kocham ją). Epatowali spokojem, dostojeństwem i poruszali się, jak w doskonale sobie znanym środowisku. I my… z powyrywanymi ramionami, z lekkim zagubieniem, liczący na choć najmniejsze wskazówki i rady.
– Przespaceruj się z psem przed biegiem.
– Po biegu też spaceruj.
– Porozciągaj łapy – dzięki Darek.
I pierwszy bieg Cedrica…
To była czysta przyjemność oglądać go, jak wspaniale sobie poradził w szrankach z Obim (VERESKOVY MED Rusich). Równie młodym psem, ale już prawie zawodowcem. Pierwszy bieg i różnica punktowa 2 (słownie: dwa punkty) między psami.
Coś jakby dzwonek zadźwięczał mi w głowie (a może to od słońca).
Po pierwszym biegu Cedric zdobywa od sędziów 184 punkty, w rankingu niezwykle wysokiej i wyrównanej stawki, do prowadzącej w pierwszej turze CHWILI z Jurajskich Biskupic, Cedric traci zaledwie 5 punktów.
Qrde… myślę sobie, ale o co chodzi? Inni mówią, że to super, no to skoro tak mówią, to ja też się cieszę.
Drugi bieg…
Niezwykle wyrównany bieg, wspaniale było oglądać jak biegnie ze Słodką z Jurajskich Biskupic. Piotr i Kinga, również zawodowcy. Przygotowani, profesjonalni, spokojni. Dzięki nim i mnie udzielił się ten spokój.
A nasze psy… Kocham!
Zaskoczenie i niedowierzanie ciągle mi towarzyszy, ale i również świadomość, że nie powinniśmy tego spieprzyć! Cedric zdobył 6 lokatę z punktacją 364, zwycięzca Mistrzostw Obi – zdobył 374.
Pan Mąż skomentował: ciasno w chuj, i to stwierdzenie kończyć powinno potok słów… Było nieziemsko, choć dopiero dziś zaczynam rozumieć to, co się stało wczoraj. Zobaczyć naszego Cedrica na podium, tego się nie spodziewałam. Jestem dumna, szczęśliwa, ale i zaczynam rozumieć, jak odpowiedzialnie muszę pokierować własnymi działaniami i wyborami, aby tego nie zmarnować. Jesteśmy gotowi na ciężką pracę, zabawa się nie kończy, po prostu przechodzi na kolejny etap.
Czy dziś widzę Cedrica inaczej? I tak, i nie. Poranny spacer leśnymi ścieżkami i Cedric ten sam. Polowanie na latające owady – czy takie, upolowane białko jest lepsze od tego co dostaje w misce? Bukowa gałązka obdarta przez niego z liści – czemu mu tak one smakują? Smycz trzymam w prawej ręce, Cedric idzie przy mojej lewej, lubi podrzucać głową moją dłoń, abym mogła go pogłaskać, pomiziać…
Wracamy do domu, na stole leży pierwsza rozeta z Mistrzostw Cedrica. Qrde… zrobił to i to zupełnie sam.
Na koniec chcemy bardzo, ale to bardzo serdecznie podziękować absolutnie wszystkim, za pomoc, za rady, za wsparcie, za to, że byliście przy nas. Bez Was nie byłoby nas w tym miejscu. Zdajemy sobie sprawę, że dobry partner w biegu to ważna rzecz, bo pozwala zaprezentować im obu, jakby wyższy level, takie biegi zawsze się podobają. Zatem specjalne podziękowania należą się dla niezwykłej Słodkiej i fantastycznego Obi. Do zobaczenia!