
wyniki polskiej reprezentacji znajdziesz w GORACY RAPORT
Długo przygotowywaliśmy się do tego dnia. Pomysł wyjazdu na coursingowe Mistrzostwa Europy w Lotzwil powstał już w zeszłym roku, jednak do ostatniego momentu nie byliśmy pewni czy los będzie nam sprzyjał. Kiedy decyzja została podjęta zaczęliśmy przygotowania. Ułożyliśmy plan treningowy, zamówiliśmy akcesoria, dzięki którym nasza kadra narodowa pięknie się prezentowała. Ostatnie dni przed zawodami były bardzo emocjonujące, jak zawsze pojawiły się przeciwności, ale także otrzymaliśmy dużo życzliwości i wsparcia od bliskich i przyjaciół. Wszystko musiało przecież zostać dopięte na ostatni guzik. Droga była długa, ale perspektywa uczestnictwa w najważniejszej imprezie coursingowej w Europie sprawiła, że jechaliśmy w uśmiechami na twarzach. I dojechaliśmy! To była bardzo przyjemna chwila. Tuż przy bramie wjazdowej pojawiły się znajome twarze, a za chwilę kolejne. Miło było spotkać się z Wami w tak egzotycznym miejscu! Uczestnictwo w ME zaczęliśmy od kontroli weterynaryjnej, gdzie od razu poczuliśmy potęgę i skalę Mistrzostw Europy. Trzech weterynarzy, trzy kolejki pełne psów. Wszystko zgodnie z harmonogramem, wszystko sprawnie, szybko, konkretnie i skutecznie. Tłum psów i właścicieli szybko znikał, a wszystkie procedury zostały przeprowadzone bardzo sprawnie. Po pozytywnym przejściu przez kontrolę weterynaryjną udaliśmy się w kierunku polskiego obozu. Wśród morza flag całkiem łatwo można było zauważyć polską. Teren campingu był ogromny, jednak wszędzie bardzo dobrze wyposażony w zaplecze sanitarne. Łatwo można było też wybrać wygodne i przestronne miejsce, w którym z przyjemnością spędzało się wolne chwile. A nie było ich wcale za dużo. Grafik i harmonogram był bardzo napięty. Biegi rozpoczynały się o 7:00, wyniki ogłaszane były kolo 11:00, o 12:00 mieliśmy już rozpiskę biegów drugiej tury. Druga tura biegów rozpoczęła się o godzinie 14:00. Czas upływał na obserwacjach i analizie poszczególnych biegów. Trzymaliśmy kciuki za siebie nawzajem, cieszyliśmy się wspólnie z sukcesów tych większych i mniejszych. Wiele niepewności wniósł parkur czerwony, gdzie wabik ciągnięty był nad ziemią. Na szczęście ten sposób poruszania się przynęty nie stanowił dla polskich psów problemu pomimo, że żaden z nich nigdy nie biegał na takim parkurze. Niedzielna ceremonia kończąca wyścigi była równie wzruszająca, jak dwie poprzednie. I w tym dniu, podobnie jak w sobotę dwukrotnie usłyszeliśmy Mazurek Dąbrowskiego. Podium kolejny raz przybrało kolory biało – czerwone. Charty Polskie z dumą reprezentowały ojczyznę. Wszyscy reprezentanci CP po bardzo udanych biegach stanęli na podium. Rebelia, Tusia, Rącza, Regentka, Rawa, Tara, Rokosz, Rejent, Radilis, Renegat – pokazaliście się z najlepszej strony na tych prestiżowych zawodach.
Whippety równie dzielnie walczyły, żeby zaistnieć wśród niezwykle licznych stawek, co doskonale im się udało. Polska flaga zawisła nad trzecią lokatą podium, na której uplasował się Szeged. Tadzik i Eryk również pobiegli wspaniale, czego odzwierciedleniem były zajęte przez nich lokaty, a Tola – jedyna polska reprezentantka whippeciej płci pięknej – walczyła równie dzielnie jak chłopaki. Ten niesamowity weekend zapisze się na kartach historii polskiego coursingu. Już stał się wspomnieniem, do którego wielokrotnie będziemy jeszcze wracać. Mam nadzieję, że w przyszłym roku uda nam się spotkać w tym samym składzie w Danii, gdzie polskie psy odniosą jeszcze więcej sukcesów i gdzie również wszystko będzie działało jak w szwajcarskim zegarku…. jak w 2017 roku w Lotzwil!🙂 Gratuluję wszystkim uczestnikom bezbłędnych i bezkontuzyjnych startów i dziękuję ich właścicielom za miło spędzony czas!
Agata Janiszewska

foto: Agata Janiszewska
Na Mistrzostwa Europy mieliśmy ochotę jechać od zawsze. Kiedyś posiadaliśmy tylko jednego psa, w dodatku sprintera, a tym nie dane było uczestniczyć w najbardziej prestiżowej imprezie roku.
Na temat ME krąży wiele ciekawych opowieści, wrażenia usłyszane od uczestników są naładowane emocjami, które towarzyszą jeszcze lata. Często słyszałam stwierdzenie mówiące, że jeżeli chcesz poczuć klimat i zrozumieć o co chodzi na Mistrzostwach, musisz na nich być. Jest to prawda, bo dopiero uczestnicząc i obserwując ME 2016 te wszystkie historie nabrały dla mnie całkowicie innego znaczenia. Na Słowacji zabrakło nam szczęścia. Mieliśmy ogromny niedosyt, tym bardziej, iż nasz mały psiak pokazał, że potrafi biegać. Postanowiliśmy wyciągnąć odpowiednie wnioski i na kolejne Mistrzostwa tak się przygotować, aby właśnie owo szczęście nie było nam, aż tak bardzo potrzebne.
Do Lotzwil przyjechaliśmy wcześniej, byliśmy na miejscu już w piątek wieczorem, podróż zajęła 15 godzin. Zależało nam, aby uczestniczyć w ceremoniach każdego dnia, spokojnie obejrzeć parkury i wypocząć po podróży.
Pierwsze wnioski: ale daleko…, dobre oznakowanie, sprawna organizacja, smaczny catering i jeszcze raz sprawna organizacja.
Whippety psy pierwszy bieg miały na parkurze niebieskim, nie był to parkur ani duży, ani mały. Mocno skomplikowany, z jedną prostą, którą wydawałoby się, że zakończy bieg. Jednak kończyła go kolejna, tym razem krótsza seria zakrętów. Wszystkie polskie whippety pokazały na nim wysoki poziom, aż miło było popatrzeć.
Parkour czerwony nie do końca przypadł mi do gustu. Podłoże było bardzo nierówne i dziurawe. Dodatkowo przejścia na drugą stronę dolinki oddzielone banerami, przez które skakały niektóre psy. Zbieg z góry, podbieg, znowu zbieg i znowu podbieg, parkour zdecydowanie weryfikował kondycję psa. Niestety widziałam wiele psów robiących fikołki, mroziło to krew w żyłach. Na szczeście w polskiej ekipie obyło się bez kontuzji. Co do orczyków to plus dla mnie taki, że biegi szły bardzo sprawnie, wabik był bardziej widoczny, minus – pełno słupów na parkourze.
Mistrzostwa Europy są wyjątkową okazja, aby scalić środowisko coursingowe w Polsce. Kibicować sobie wzajemnie, wspierać się, stać się jedną drużyną. Emocje przy wyczytywaniu miejsc na podium są dla mnie nie do opisania, nawet jeżeli nie biegnie Twój pies, a należy on do osoby, którą znasz, w dodatku z Twojej ekipy, jest to rewelacyjne przeżycie. Pisząc to uśmiecham się sama do siebie. Przypomina mi się speaker, który zrobił długą pauzę po wyczytaniu 2-giej lokaty w sukach borzojach, aby odpowiednio zbudować napięcie przed ogłoszeniem Mistrzyni i … Mazurek Dąbrowskiego. Charty Polskie, które zdominowały całe podium. To są tak pozytywne momenty, że chce się ich więcej.
Jest to tak fajne uczucie, że marzy Ci się, aby też kiedyś stanąć na podium.
Nam się udało, jest pudło! Szeguś stanął na 3 lokacie. Jesteśmy dumni, szczęśliwi i pełni pozytywnej energii. W tym miejscu ogromne ukłony i gratulacje dla wszystkich właścicieli i ich psów z polskiego teamu, którzy stanęli na podium w Lotzwil. Szacun dla Was!
Ale podium ma nie tylko słodki smak, jest w nim też mała nutka goryczy…. , całkowicie nie potrzebna, lecz to chyba narodowa cecha, aby zawsze szukać dziury w całym.
W każdym razie, jest to fantastyczna przeżycie, którego życzymy każdemu jadącemu na Mistrzostwa.
A co mi się teraz marzy?
Polski Team, jeszcze bardziej zgrany, jeszcze bardziej razem i jeszcze większy, nie tylko na Mistrzostwach.
Agnieszka i Wojtek Jung

foto: Aleksandra Walas
Komu w drogę temu Lotzwil.
A więc stało się, jeszcze nie opierzeni, ledwo mleko pod nosem, ale jedziemy.
Nasza dziewczynka CP Rącza Arcturus zakwalifikowała się Mistrzostwa Europy w Szwajcarii
No dobra, ale jak i co, kto to wie? przecież tam sama czołówka, nie jakieś popierdółki z Koziej Wólki, ale co tam to tylko 1200 km w jedną stronę, pojedziemy zobaczymy, wyciągniemy wnioski. Jesteśmy. Miało być 12 godzin drogi, było 16, nikt nie obiecywał słońca, ale deszcz w nocy przy rozkładaniu namiotu to mało gościnnie.
Dzień przed zawodami, rekonesans.
Czerwony tor-toż to szok, stoję i analizuję, kużwa orczyk Rącza się wystraszy jak nic, a te żółte zasłony-przesrane. Niebieski tor, płaski jak stół, rolki to i zająca by zmyliły, nie dla mojej dupnej suki.
No dobra, patrzymy jak inne psy sobie z tym radzą-różnie.
Trzymamy kciuki cały dzień za polską reprezentację i zapominamy, że jutro nasz wielki dzień.
Nadchodzi godzina 19 poczet sztandarowy wystąp. Przez całe pole flagi uczestników z całej Europy, niczym pospolite ruszenie ze sztandarami, idziemy za biało-czerwoną na dekorację zwycięzców, póki co luzik bo to nie nasze psy dzisiaj biegały, ale emocje jak na meczu i nagle stało się dwa pierwsze miejsca w sukach Borzoja dla Polski-hymn, flaga do góry, gula w gardle i łzy szczęścia. Jedni się cieszą szczęściem innych, a reszcie współczuję. Zaraz, zaraz, ale co to pies w Borzojach I miejsce Polska-hymn, flaga -duma. Kurcze warto było tyle jechać, żeby to wszystko zobaczyć.
Niedziela 5 rano, budzę się i wyglądam przez okno, o matko mgła i pada, z tego wszystkiego to przykryłam kocem moją zawodniczkę i rozmyślam jak tu zrobić, żeby nie wychodzić. Zawody zaczynają się o 7, my startujemy ok.8,30 w między czasie deszcz ustaje, ale i tak jest do dupy. Jakimś cudem wyprosiłam Rączą z auta na siku, do toru mamy jakieś 10 minut drogi-idziemy. Rozgrzewam psa i próbuję zachować spokój, zaraz padnę-takie emocje. Stajemy na starcie, puszczam, Rącza, która przez cały czas spaceru po lesie i rozgrzewki miała wszystko w nosie, i nagle budzi się bestia, nie wiele widać w pierwszej połowie biegu, ale to co zobaczyłam w drugiej to szczęka opada. To ja analizuję tor, spać nie mogę a ona robi to do czego jest stworzona i co jej sprawia największą frajdę.
Jak dobrze, że nie czyta w moich myślach. Niestety nie widziałam biegów innych polaków, także punktacja była dla mnie wielką niewiadomą. Wyniki I tury Rącza drugie miejsce ze stratą do pierwszego 3 punkty. Radość wielka.
II tura wiem, że tor nie najlepszy dla Rączej, a i sparingparterka z pierwszego miejsca też jej forów nie da. Drugi bieg nie tak spektakularny jak pierwszy, ale widać, że dziewczyna wie co robi. No to teraz czekamy na 19, zaczyna się.
Cała reprezentacja z Polski w sukach na pudle, wiem, wiem szału nie było, ale przyjechały przecież jeszcze dwie z zagranicy w sukach i dwa psy, mogły się postarać 🙂 Rącza ląduje na trzecim miejscu- radość wielka i duma ogromna.
Bo przecież hymn i flaga sześciokrotnie spotęgowany. Wchodzą psy CP wszystkie z Polski, a te dwa bidoki z zagranicy nawet nie powąchały pudła, a miejsce dla nich było. Tego samego dnia whipety, trzecie miejsce w tak zacnym gronie-to wielkie wow. Niestety ominęła nas piątkowa dekoracja, ale wieści rozeszły się szybko charciki 3 i 5 miejsce, gratulacje. No cóż, jak powiedział klasyk, trzeba mieć dobrze nasrane w garach, żeby jechać 1200 km żeby piesek sobie pobiegał, ale takich emocji i atmosfery nie poczujesz jak nie masz nasrane.
Dziękuję Wszystkim za mile spędzony czas i gratulacje raz jeszcze dla całej psiej reprezentacji, bez względu na miejsce jakie zajęły.
Pozdrawiam, Joanna Wróblewicz

foto:Aleksandra Walas
Mistrzostwa… Mistrzostwa Europy…
Wielkie słowa, które powinny nieść za sobą wielkie emocje. Jednak dla mnie tegoroczne Mistrzostwa kojarzyć będą się przede wszystkim z przemiłą atmosferą, jaka panowała na polu namiotowym, ze wspaniałym nastrojem w polskim obozie oraz z doskonałą organizacją i opieką roztoczoną nad nami przez Agatę team liderkę.
Oczywiście emocje też były.
I to naprawdę duże, wręcz ogromne… Gdy dekorowano charciki włoskie, a piąte i trzecie miejsce na podium barwiło się bielą i czerwienią… Gdy grano Mazurka Dąbrowskiego dla borzoi… Dwa razy grano i to nie tylko dla pierwszych miejsc… Była duma, radość, zaszklone wzruszeniem oczy i euforyczna lekkość wypływająca ze współodczuwania szczęścia przyjaciół.
Były również wtedy, gdy biegły moje suki… Ale były to emocje inne niż te, które zazwyczaj czuję podczas ich startów. Więcej było zdziwienia i mentalnego pchania ich do przodu, niż fascynacji ich siłą i szybkością. Niestety, nie dane było im pokazać mocy zawartej w biegu wilczarza. Dwie trzecie rasy (i to zarówno psów, jak i suk) nie sprostało temu, co czekało na nie na trasie biegu. Dwie trzecie rasy odpadło na jednym, albo drugim parkurze…
Ciekawe czy zastanowiło to organizatorów…
Mistrzostwa już minęły. Czas zaczyna w normalny dla siebie sposób działać na zapamiętaną rzeczywistość. Triumf polskich zwycięzców staje się pięknym wspomnieniem, odchodzi do wyrównującej emocje przeszłości, a porażki już nie przygnębiają, tylko zmuszają do wyciągania wniosków. Jednak w pamięci pozostaje nadal poczucie ogólnej międzynarodowej sympatii, a także aura spokojnego zadowolenia z bycia razem, która rozchodziła się pomiędzy namiotami rozbitymi pod masztem z biało-czerwoną flagą.
To zdecydowanie będzie moje najmocniejsze wspomnienie z Mistrzostw Europy w Lotzwil…
Ania Kursicka

foto: Anna Kursicka