Czytając i analizując artykuł Anny Lipińskiej Wyścigi chartów – tak, ale inaczej – o poprawności organizacji wyścigów i przyszłości tego sportu w Polsce zadajemy kłam stwierdzeniom tych, którzy to w obecnych czasach niezgodności w środowisku charciarzy twierdzą, że kiedyś było inaczej. Kiedyś się kochano, na zawodach było miło, regulaminy były przestrzegane, a organizacja przebiegała sprawnie. Dzielenie środowiska to temat, nad którym bardzo pochylają się niektórzy aktywiści.
Niestety, od zarania dziejów, a z pewnością od organizacji pierwszych międzynarodowych zawodów wyścigowych w 1975 roku, które to były zasługą charcich działaczy oddziału poznańskiego ZKwP środowisko było podzielone. I gdzie tylko nie spojrzymy zawsze jest tak, że są ludzie dla których sport to dążenie do coraz lepszej organizacji zawodów, podnoszenie kwalifikacji, wyników psów, doświadczanie, trenowanie słowem dążenie do mniejszej lub większej doskonałości. Bo jeśli już coś robić to porządnie, aby miało sens i przełożyło się na polepszenie warunków i bezpieczeństwa. Są i tacy, dla których te cele będą tak wysoko postawioną poprzeczką, że jedyne na co mogą się zdobyć to podłożenie nogi skaczącemu. Niestety to nasza polska rzeczywistość, również od zarania dziejów.
A jest w nas siła i jest potencjał. Pokazali to miłośnicy chartów reprezentujący nasz kraj na arenie międzynarodowej i pokazały to ostatnie lata, pokazał to znów oddział poznański organizując pierwszy w oddziale międzynarodowy coursing kilka lat temu, pokazuje od lat oddział Bytom, który regularnie organizuje coursingi i wyścigi torowe, pokazał oddział Częstochowa. I choć jest jeszcze kilka ośrodków, w których organizuje się zawody charcie, to te trzy dla mnie są wyznacznikiem tego, jak powinny one wyglądać.
Aby stosować regulamin i wdrożyć go w życie na organizowanych zawodach trzeba go rozumieć. Trzeba trenować z psami i najzwyczajniej z nimi być, trzeba obserwować ich zachowania, aby wiedzieć, co piszący regulaminy mieli na myśli. Nie można tępo negować punktów zawartych w regulaminach bez stosownego doświadczenia i upierać się głupio, że jeśli coś nie jest zabronione to jest dozwolone. Dla praktykującego charciarza, dla którego dobro psa jest celem nadrzędnym regulamin jest jasny i przejrzysty. Dokładnie tak samo jasne jest rozłożenie toru, wybranie odpowiedniego na zawody terenu, sprawna i rzetelna obsługa sekretariatu. Dla człowieka, który chartem nasiąkł pomyłki nie są obce i uwłaczające. Dla takiego człowieka również nie jest uwłaczające pytanie, dyskusje i wyjaśnianie niezrozumiałych sytuacji. Tylko Ci, którym dobro charta leży na sercu potrafią głośno artykułować problemy, jakie dotykają sportu wyścigowego i nie obrażają się, ani nie zasłaniają dzieleniem środowiska, potrafią rozmawiać co zrobić, aby było lepiej. Wypinanie piersi do medalu to patrząc na historię Polski bardzo zakorzenione zachowanie w naszym narodzie. Dobrze, że wśród Polaków są i tacy, którzy działają i to jest dla nich celem nadrzędnym.
W żadnym z wymienionych trzech ośrodków nie ma problemu, aby podczas zawodów zobaczyć karty ocen sędziów, nie ma problemu powiedzieć – przepraszam, nasz błąd – jeśli się go popełniło. Bo organizator zawodów to nie maszyna, a ludzie starają się pracować, jak potrafią najlepiej. I w sumie każdy z organizatorów pracuje w/g niego najlepiej jak potrafi, brakuje tylko niektórym doświadczenia oraz tego, by poprosić bardziej doświadczonych o pomoc, kiedy jest to potrzebne. Małpowanie sytuacji, rozwiązań technicznych bez zrozumienia podstaw ich zastosowania wystawia tylko na pośmiewisko organizatorów i krzywdzi tych, którzy swoją przygodę zaczynają pod okiem bardziej doświadczonych. Tu właśnie rodzą się problemy, z przekonania o nieomylności i pewności siebie, niestety doświadczenia w wielu przypadkach pod uwagę się nie bierze.
Prawie 40 lat temu o poziomie organizacji i potrzebach szkoleń pisała Anna Lipińska. Dziś Jej słowa powtórzyć mogę ja, mimo, że chciałabym aby było inaczej.
Mam nadzieję, że kiedyś przyjdą czasy, gdzie Anny i moje (i pewnie jeszcze wielu z Was) zdanie na temat poziomu organizowanych zawodów i szkoleń dla sędziów, organizatorów i charciarzy stanie się rzeczywistością. Wtedy każdy z nas będzie mógł wybrać swoją drogę – będzie to jednak droga świadoma, z odpowiednim zapleczem wiedzy w temacie. Wtedy dopiero można będzie mówić o tym, co nas interesuje i co wybieramy. Piknik wtedy z pewnością będzie miał rangę zawodów międzynarodowych i mam nadzieję, że atmosfera na nim będzie zadowalająca wszystkich charciarzy.
Teorie spiskowe nigdy nie wychodzą na dobre spiskującym. Apele o jedność środowiska niestety nie współgrają z ilością donosów i paszkwili, jakie wypływają z tego samego źródła. Trollowanie z anonimowych kont w mediach społecznościowych, podpisywanie donosów fikcyjnymi nazwiskami trąci bardziej desperacją i próbą przykrycia faktycznych problemów aniżeli troską o środowisko.
Nie o prywatne animozje tu chodzi, nie o lubienie i nielubienie, ale o interesy, bezpieczeństwo, dobro naszych psów oraz rzetelność organizacji imprez, które mają być miłą formą spędzenia czasu, ale i fachową ręką zorganizowaną.
Niezgodność w środowisku widziana jest tylko przez tych, którzy je dzielą.