foto: Agnieszka Ignaszak, archiwa autorek
Kiedy na początku sierpnia Ania (CENTRUM PIES) złożyła mi propozycję wzięcia udziału w konferencji na temat wpływu diety na zachowania psów ucieszyłam się bardzo, z drugiej zaś strony wystraszyłam, że nie podołam, bo prelegentki, które miały stanąć obok mnie to fachowcy wykształceni w tym kierunku, to autorytety nie do podważenia. To moje koleżanki, z którymi często wymieniam spostrzeżenia, proszę o porady.
Zgodziłam się, ale jednocześnie spanikowałam. Zaczęłam grzebać w biochemii, starałam się wrócić do lat szkolnych i w duchu dziękowałam mojemu profesorowi biologii, który męczył nas tym przedmiotem nawet wtedy, kiedy nie odbywały się zajęcia. Był dyrektorem szkoły, a ja biol-chem uczniem. Często na lekcjach go najzwyczajniej nie było więc uzurpował sobie prawo do odpytywania nas w swoim gabinecie, w każdym możliwym momencie i jego wolnym czasie. Jego nazwisko wywoływało w uczniach te same dreszcze i te same emocje, które pojawiały się na hasło Lord Voldemort u czytających Harrego Pottera.
Wracam więc do cyklu Krebsa, bo aby głośno powiedzieć A, muszę wiedzieć, że potem jest B, wracam też do paniki, którą miałam w sobie (a potrafię w ten stan wprowadzić się znamienicie i bardzo skutecznie).
Poprosiłam moje koleżanki prelegentki, aby spotkały się ze mną przed wykładami, abym utwierdziła się w przekonaniu, że to co mówię nie jest zamachem stanu na ogólnie przyjęte prawdy i materię – matkę naukę.
Życie jak wiemy jednak galopuje, a my nie znalazłyśmy czasu, aby na temat konferencji wspomnieć słowem. Wiedziałyśmy o swoich wystąpieniach dokładnie tyle, co wiedział każdy uczestnik i co ogółowi przez organizatora zostało podane.
Moją prelekcję znały na wylot moje charty, przed którymi nieudolnie stawiałam pierwsze oratorskie kroki. Były nader cierpliwe i nigdy nie wniosły najmniejszego zastrzeżenia, co mnie całkiem odpowiadało. Szkic i plan mojej prelekcji budowałam długo, chciałam naukowo podejść do tematu. Wymądrzyć się, aby nie zginać w świetle gwiazd.
A potem wpadła mi w ręce pewna książka, która całkowicie wywróciła mój plan do góry nogami. Oświeciła mnie ona, że jeśli nie podążę za głosem mojej pasji i nie opowiem o sobie i mojej przygodzie z chartami i żywieniem, mój wykład stanie się nudny i nie do zniesienia – niczym niekończące się chusty wyciągane z rękawa magika.
Stres towarzyszył mojemu wyjazdowi na konferencję i dziwne byłoby, gdyby było inaczej. Jednak kiedy pojawiłam się rankiem w dniu konferencji w Collegium Da Vinci zauważyłam, że …
Agnieszka ma niesamowicie fajowe dredy, Iwona rzęsy do samego nieba, a Iza pięknie dużą i okrągłą …. nie dokończę.
Tym sposobem mój stres zniknął. Nie do końca jednak, bo kiedy przy drugim slajdzie musiałam przerwać, bo zabrakło mi pary w płucach doszło do mnie, że nie oddycham. A potem już nie wiem o czym mówiłam, starałam się podążać za slajdami, które przygotowałam i za spostrzeżeniami, co dają mi charty i życie z nimi. I chyba one przeprowadziły mnie przez to pierwsze publiczne opowiadanie o tej niesamowitej przygodzie, jaką nam zaserwowały i moich początkach z dietą RAW.
Konferencja ta była niesamowitym miksem – biolog, zoolog, groomer i hodowca. I tak mógłby zacząć się niezły skecz, a wyszło inaczej. Wszystkie nasze spostrzeżenia zlały się w jedno, badania (500 przeanalizowanych ankiet) Izy i Iwony nad dietą RAW, analizy przypadków Agnieszki psich klientów i moje doświadczenia na sportowej drodze psów, z którymi mieszkam.
W sobotę nauczyłam się wiele. Fajnie kiedy nitki doświadczenia, życia z psami i wiedzy łączą się pięknie we wspaniały kilim. Fajnie kiedy jest ktoś, kto chce tą wiedzę przekuć w życie, kto walczy o lepsze żywienie psów, bo to walka prelegentów, uczestników i organizatorów, którzy chcą najzwyczajniejszego lepszego i zdrowszego życia swoich psów.
Wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że konferencja się odbyła składam wyrazy szacunku i wdzięczności, bo to całkiem duża cegiełka na drodze uświadamiania i urealniania przyjętych i wszechobecnych stereotypów, tak często nieprawdziwych.
Gdy napisała do mnie Ania z Centrum Szkoleniowego PIES, byłam zaskoczona. Nie bardzo wiedziałam co odpowiedzieć. Konferencja poświęcona RAW? Wow! To byłoby coś.
Zaraz potem spotkałyśmy się w upalną, letnią sobotę w jednej z warszawskich knajpek przy kawie i bezie. Natychmiast okazało się, że wszystkie 4 gadamy dokładnie tym samym językiem więc nastąpił wybuch entuzjazmu i … pomysłów. Nie liczyłyśmy razem spędzonego czasu…
Taaaak. Czas już najwyższy stawić czoła tym wszystkim autorytetom, które z wielką łatwością sprzedają zdrowie i życie psów i kotów, opowiadając bajki o wyższości pasz komercyjnych nad dietą złożoną z produktów naturalnych i nie przetworzonych. Jeżeli ludzie nie zaczną się buntować – kto wie, może za kilka lat sami będziemy jeść obiad w postaci szarych, sztucznych i smakujących jak papier toaletowy chrupek. Osobiście wolałabym jednak regularnie odświeżać smak schabowego, rosołu, młodej kapusty i barszczu czerwonego.
Zazwyczaj nie lubię wyjeżdżać bez psów i mojej córki. Zawsze mam wyrzuty sumienia – ja sobie jadę, oni zostają w domu. Za karę. Tym razem do Poznania gnały mnie skrzydła. Te wszystkie tygodnie poprzedzające konferencję wypełnione były przygotowaniami. Nie udało nam się spotkać w komplecie – proza życia nas pokonała. Ale gorąca linia na Messengerze aż dymiła.
Czułam podniecenie – oto nadchodzi ta chwila, gdy będę mogła pokazać światu początkowe, cząstkowe wyniki ankiety dotyczącej wpływu diety RAW na zdrowie, kondycję i samopoczucie psów. Wyników, które po prostu nokautują powszechnie głoszone tezy stojące w sprzeczności z naturą.
I nadszedł ten wielki dzień, gdy stanęłyśmy wszystkie – kompletny skład Czarownic z Łysej Góry. Takie zupełnie normalne, pełne obaw czy sobie poradzimy, czy nie zostaniemy odebrane jako „Ziębitki” z innej planety, zwykłe acz silne kobiety z dredami, rzęsami, krągłościami tu i ówdzie, w t-shirtach, trampkach. Czarownice w przebraniu. Matki, żony i kochanki.
Gdy okazało się, że moja prezentacja całkowicie rozjechała się na laptopie należącym do osprzętu sali wykładowej, byłam bliska łez. Tyle godzin pracy i… czeka mnie jazda z głowy i bez trzymanki. Tym czasem sala zaczęła się zapełniać. Poziom stresu wzrastał ale ufff… oto cudotwórcy udaje się odpalić slajdy w całości, tylko odrobinkę zmienione.
To był bardzo owocny dzień. Dzień, który wniósł tak wiele. Dziesiątki oczu oczekujących prawd objawionych, kolejne godziny wykładów, piąta kawa i dziesiąta butelka wody.
Gdy Agnieszka opowiadała o psich problemach znikających jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki (no może przy małym udziale ludzkiej pracy) po wprowadzeniu zmian w diecie, zrozumiałam dlaczego moje psy to ideały.
Gdy Iwona roztaczała wizje „wrót piekieł” i porównywała je z psami bez smrodu, kołtunów, połamanych szponów, mchu i porostów na zębach i bagna w uszach, przekonałam się – tak, czyli naprawdę są psy, które cuchną. Zaczęłam rozumieć dlaczego hodowcy poszukują neutralizatorów psiego smrodu w domu.
Gdy Agata rozpoczęła swoją opowieść o psach żyjących w jej domu – odpłynęłam do krainy czarów. Cudne opowieści o chartach, psach północy, wyścigach i zaprzęgach, wytrzymałości, zwinności i szybkości. Wzruszyłam się do łez, gdy patrzyłam na polskie psy RAW stojące na podium. Gdy słuchałam Mazurka Dąbrowskiego odgrywanego na cześć Mistrzów Europy poczułam cząstkę tego sukcesu. Tej dumy.
Ktoś mógłby powiedzieć – impreza jak każda inna w świecie kynologii. Ja mówię stanowcze NIE. Organizacja pozwalająca na płynny i nie zakłócony przebieg wszystkich wystąpień to wielki plus. Ale nie to jest najważniejsze. Dziewczyny poszły pod prąd. Miały odwagę przeciwstawić się autorytetom sprzedającym zdrowie i życie psów za przysłowiowego srebrnika. Każde takie wydarzenie to dowód na to, że RAWiarze rosną w siłę i niezależnie od ilości sprzeciwiających się naturze, artykulików podpisanych znanymi nazwiskami, kreują trend wzrostu świadomości w polskiej społeczności psiakomaniaków.
Bardzo dziękuję za możliwość udziału w konferencji. Oby więcej takich wydarzeń!
Izabela Sekuła
Po pierwsze, z tymi rzęsami do nieba Agata trochę przesadza, ale to bardzo miłe. Po drugie – doskonale oddała ona atmosferę, która nam towarzyszyła przed pierwszą konferencją Wpływ diety na zachowania psów – naszą batalią o zdrowe żywienie psów. Chyba dla każdej z nas było to trochę stresujące wydarzenie, a najczęściej wypowiadane przeze mnie zdanie na tydzień przed konferencją, to: – po co ja się na to zgodziłam? Mniej więcej tak brzmiało, bo zazwyczaj wzbogacone było kilkoma epitetami, które do druku się zdecydowanie nie nadają.
Sama konferencja była z mojego punktu widzenia świetna. Mam ogromną nadzieję, że plany organizatorów wypalą i czekają nas kolejne edycje. Patrząc z perspektywy groomera na swoich szczęśliwych podopiecznych wiem, że mamy misję, że musimy wychodzić do ludzi z wiedzą na temat prawidłowego żywienia naszych psów i budować świadomość o surowej diecie. Wiem też, że dużo pracy przed nami, ale mam nadzieję, że za kilka lat już nie będą patrzyli na nas jak na przysłowiowych wariatów, a ludzie dbający o dobre żywienie i lepsze życie swoich psów nie będą outsiderami.
A wracając do nerwów i wystąpienia… nie taki diabeł straszny, jak go malują.
Iwona Tarnowska-Ciosek
Zawsze będę powtarzać, że uwielbiam pracę za stodołą… spokojnie, z psami, z czasem na wyciszenie, zebranie myśli, nawiązanie więzi, dotarcie do ośrodka problemu. Bo modyfikacja zachowań to często mozolony proces, tak samo często jestem daleka od głównych nurtów mody szkoleniowej i mam inną wizję psa niż to, co narzucają trendy.
Stąpam też twardo po ziemi. 3 dzieci, praca , dom na głowie, pod opieką konie, psy i koty. I żelazna życiowa zasada : jeśli tych wszystkich maszyn nie zaopatrzysz w odpowiednie paliwo to po pierwsze będą chorzy, po drugie będą się kiepsko rozwijać. Karmiąc ich byle jak strzelę sama sobie w kolano.
Dlatego tak bardzo o nich dbam.
Zachowanie to nic innego jak proces chemiczny. Równanie chemiczne musi się zgadzać w ilości produktów i substratów. Brak jednego warunkuje brak drugiego lub wytworzenie czegoś, co będzie dla organizmu szkodliwe. Proste.
Dlatego od lat moim klientom zalecam modyfikację lub nawet zmianę diety swoich psów. Wszystko po to, żeby zgadzała się „chemia mózgu i całego układu nerwowego” ,bo to nam daje szansę na modyfikacje zachowania.
W poszukiwaniu doskonałości kwestią czasu było spotkanie Izy, która jest motorem napędowym edukacji o diecie RAW w Polsce. Dieta surowa to poważne wsparcie w terapii zachowań zwierząt. Kwestią czasu była też wywrotowa konferencja. Wywrotowa, bo temat bezwględnie odbiegał od tego, co proponują teraz główne nurty proponowane w żywieniu. Moja obecność tam? Wyróżnienie? Szansa na pokazanie światu, że zmiana zachowania nie jest fikcją? Że przy pewnych założeniach jesteśmy skazani na zmiany, które można nazwać sukcesem. Że to nie wiedza tajemna, i że wielu stanów zachowaniowych można uniknąć przez właściwą prewencję, a przede wszystkim prawidłowe odżywianie.
Do udziału w konferencji podeszłam z entuzjazmem. To ten moment, kiedy mogę wykorzystać cale moje wykształcenie i doświadczenie w pracy z psami.
Cieszyłam się, po prostu. Będziemy mówić o tym, co nas fascynuje bez reszty.
Cieszyłam się, że spędzę dzień z dziewczynami, które tak jak ja są przekorne.
Cieszyłam się, że spędzę czas w gronie osób zbuntowanych, kontestujących pseudonaukowe bełkoty i odporne na nowomody i marketingowe gadki.
Istny zlot czarownic.
Agata – której felietony o psach przepełnione refleksjami czytam jednym tchem. Kobieta żyjąca tak blisko psów i tak kochająca swoja pasję, a do tego posiadająca tę pierwotną mądrość matki-karmicielki. Właścicielka takich psów, których sukcesy sportowe na arenie światowej przyprawiają kolokwialnie o „opadnięcie kopary”.
Iza – która jest po prostu bezwględna. Autorka bestselerowej książki o diecie naturalnej. Studnia wiedzy bez dna. Dociekliwa i błyskotliwa. Ale wiemy, że za tą fasadą tupetu stoi wrażliwa kobieta, która pomogła rzeszy chorych psów a jej misja edukowania przynosi fantastyczne efekty.
Iwona- dzięki której mam wspaniałego psa, a oddając jej mojego sierściucha do pielęgnacji jestem spokojna bo wiem, że ona wie co robi. Groomer z powołania z otwartą głową, rozumiejący, że to żywienie, a nie miliard wymyślnych kosmetyków jest kluczowe w zachowaniu pięknego wyglądu. Czy w takim gronie spotkanie mogłoby się nie udać?
Przypominają mi się wykłady z fizyki i interferencja fal. Kiedy zsumuje się kilka niezależnych ruchów falowych dojdzie do superpozycji fal.
Czy tak było w Poznaniu? Tak mi się wydaje. Taka superpozycja fal versus główny nurt. Cieszymy się, że w konferencji uczestniczyło tylu cudownych słuchaczy. Że też są dociekliwi i że poszukują. Cieszę się, że moglam wziąć udział w tym wydarzeniu. To przejmujące poczucie misji. Dziękuję organizatorkom, dziewczynom- wiedźmom (zresztą ta nazwa pochodzi właśnie od wiedzy) i wszystkim uczestnikom za cudowny, inspirujący dzień….
Dopiero dziś do mnie dotarło, jaki kawał roboty odwaliłyśmy!
Agnieszka Penkala
Centrum Szkoleniowe Pies powstało z myślą o uczeniu ludzi zrozumienia swoich psów. U nas motorem nie tylko do powstania samego Centrum, ale przede wszystkim do tej pierwszej konferencji traktującej o naturalnym żywieniu była Trisska. Triss to obecnie około 5 letnia suka husky, która trafiła do nas ze schroniska ze zdiagnozowaną cukrzycą w stanie bardzo ciężkim. Próby poszukiwania odpowiedniego sposobu żywienia, a tym samym unormowania cukrzycy kończyły się stale niepowodzeniami. Aż w końcu przyszła kolej na RAW. W ciągu kilku miesięcy wyniki Triss unormowały się, stała się psem, który ma ochotę na zabawę, wygląd znacznie się zmienił – stała się wprost psem pięknym. Dziś Triss nawet czasem biega w zaprzęgu z innymi psami. Czasem, bo jednak mimo świetnego samopoczucia musimy pamiętać, że jest psem chorym. RAW w naszym przypadku miał charakter ozdrowieńczy, stad też trzeba to pokazać innym, opowiedzieć, że dieta naturalna to nie tylko zdrowe odżywianie naszego psa, ale również prowadzące do ozdrowień. Mam nadzieję, że ta pierwsza konferencja zapoczątkuje cały cykl spotkań, ku lepszemu życiu naszych psów. Z tego miejsca bardzo serdecznie zapraszam do śledzenia naszych poczynań i strony CENTRUM PIES!
Anna Przybylska – organizator