Natalia właśnie wyszła wynosząc ostatni karton naszych sekretariatowych klamotów do samochodu. Siedzę sama w barze, który przez kilka lat pełnił funkcję sekretariatu podczas naszych coursingowych imprez. Światła zgasły, w pomieszczeniu panuje półmrok. W sumie światło teraz niepotrzebne, bo przez soczewki łez i tak dobrze nie widzę.
Nie tak miało być tym razem.
Mieliśmy dokończyć zawody, podziękować i zostawić miłe wspomnienia. I z pewnością jakość. Niestety, ‚ktoś na górze’ nie dał nam tym razem naszego misternie ukutego scenariusza dokończyć. Zwykle, kiedy ostatni goście wyjeżdżali z Napoleońskiej Zagrody, my siadaliśmy na najważniejszym zebraniu naszego crew. Podsumowywaliśmy nasze potknięcia, rozmawialiśmy o tym co zrobić, aby było lepiej, chwaliliśmy to, co było dobre. Między organizowanymi imprezami spotykaliśmy się wielokrotnie w różnych konfiguracjach. Zawsze poruszaliśmy te same tematy charcie wplatając w to wątki osobiste. Czasami bardzo osobiste. Takie to crew nasze jest, żyje tym, co tworzy, żyje swoim życiem. Urodziło się ono bardzo naturalnie, z chęci działania i tworzenia czegoś wyjątkowego. Kilka osób po drodze doszło, kilka odeszło. Nasze crew to mocna ekipa, silni ‚zawodnicy’. W crew nie można być mięczakiem, bo jeśli to, co tworzymy ma być dobre, to musi w tym być przyjaźń. A ta prawdziwa lizania po dupie nie lubi. Jest więc między nami szczerość do bólu i nie ma obrażania. Są czasami przygryzione wargi, ale to trwa chwilę. Każdy z nas wie, że ten drugi nie chce skrzywdzić, ani oszukiwać mówiąc prawdę. Ludzie idealni nie są. Wielu lubi idealizować i wybielać się, ale to już zupełnie inna para kaloszy. Dzięki Bogu nie nasza.
Nie tak miało być tym razem.
Nie mieliśmy ogłaszać wszystkim tym, którzy pokonali setki czy tysiące (bo tacy też byli) kilometrów, że coursing się nie odbędzie. Miało być fajnie, pracowicie do utraty tchu, do ostatniej suchej nitki (nota bene od pierwszych chwil sobotniego wyścigu na obsłudze parkuru takowej nie można było znaleźć). Nie udało się do końca. Mam nadzieję, że właściciele psów wiedzą, że to była najtrudniejsza decyzja, że czekać dłużej nie było sensu, że zdrowie psów jest rzeczą nadrzędną. ‚Ktoś na górze’ pomyślał, że może wcale nie mamy kończyć i kropki nad ‚i’ nie pozwolił postawić.
Cztery lata organizowania coursingów to nie dużo. Muszę przyznać jednak, że to były całkiem dobre coursingi. Kilka rekordów zupełnie niezaplanowanych jest naszą zasługą. Może to nieładnie chwalić samych siebie, ale jesteśmy fajną paczką, dobrze działającym organizmem. Każdy z nas jest inną komórką odpowiadającą za skomplikowane funkcje, ale tak właśnie działa ciało.
Organizacja imprez, stawanie twarzą w twarz z nieprzychylnymi warunkami, złośliwością rzeczy martwych, nagłymi zmianami akcji hartowało nas przez cztery lata. Taka ta nasza przyjaźń – krótka i trudna cholernie, ale się wydarzyła. Przyjaźń parkurowa, charcia i mimo, że każdy z nas to bardzo silna osobowość – silna jak cholera – to w sumie zgodna. Do końca. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego – tak to jakoś leciało …
Moja Ekipo, moje Crew, moje Dzieci – nie żałuję ani jednej sekundy z wami spędzonej, było wspaniale. Dziękuję.
CHARTcorowa Majówka 2014 CCWC – 46 psów
CHARTcorowa Majówka 2015 CACIL – 114 psów/8 krajów
CHARTcorowa Majówka 2016 CACIL – 121/6 krajów
CHARTcorowa Majówka 2017 CACIL – 79/3 kraje
CHARTcorowy Halloween 2014 CCWC – 66 psów/3 kraje
CHARTcorowy Halloween 2015 CACIL – 159/9 krajów
CHARTcorowy Halloween 2016 CACIL – 119/8 krajów
CHARTcorowy Halloween 2017 CACIL – 127/9 krajów
CHARTcorowe CREW:
Agata Juszczyk, Kinga Łabińska, Agata Szadkowska, Agnieszka Gudaczewska,Paulina Kotnowska, Anna Kostrzanowska, Agnieszka Pogońska, Katarzyna Bałdyga, Natalia Juszczyk, Marianna Łabińska
Dariusz Juszczyk, Piotr Łabiński, Piotr Strózik, Kuba Szadkowski, Wojciech Gaszczyk, Jurek Bałdyga
CHARTcorowe żółtodzioby:
Agnieszka Smuszkiewicz, Paweł Smuszkiewicz, Adam Rus