Prawie każdy sportowiec po wysiłku uzupełnia elektrolity, suplementuje dietę. Kiedy myślimy o wysiłku naszego psa do głowy również wpada nam pomysł suplementacji/dodatkowego odżywienia/uzupełnienia rezerw. Wspomagamy nasze psy, bo wydaje nam się, że jest to potrzebne.
Człowiek poddający się wysiłkowi poci się tracąc dużo minerałów i pierwiastków, podobnie rzecz ma się z koniem. Często widzimy zapienionego po treningu konia lub sportowca, który ocieka potem. Możemy więc mówić o sporej utracie wody i minerałów. Ale czy tak jest również z psem?
Niestety psy to nie ludzie, ani nie konie. Nie możemy brać wszystkiego pod jeden mianownik. Psy nie pocą się, jak wyżej wymienieni sportowcy. Mało tego, nie pocą się prawie wcale.
Sporty takie jak frisbee czy agility potrzebują tylko 25% więcej energii psa zalegającego na kanapie więc już tutaj można pomyśleć, czy na pewno potrzeba mu dodatkowych elektrolitów.
Oczywiście każdy sport wymaga innego żywienia/ustawienia diety i na różnym poziomie jest zapotrzebowanie energetyczne psa. Od sprinterów, jakimi są charty do maratończyków, jakimi są psy zaprzęgowe.
Co zatem jest potrzebne psiemu sportowcowi?
Przede wszystkim dobrze zbilansowana dieta, a w niej odpowiednia dawka tłuszczy, które są niezbędne do produkcji energii w mitochondriach oraz jakościowe białko, jako podstawowy budulec m.in. mięśni. Warto tutaj wspomnieć, że tłuszcze powinny być tylko pochodzenia zwierzęcego, ale o tym będzie w oddzielnym artykule.
Dokładnie tak samo jest z węglowodanami. Mamy wrażenie, że pies po podaniu ich ma więcej energii. On jest tylko i wyłącznie chwilowo pobudzony, co na dłuższą metę nie przekłada się na wyniki. Węglowodany są dwukrotnie mniej kaloryczne, niż tłuszcze i nie są znaczącym paliwem dla psa. Przystosowanie psa do spalania tłuszczy i pozyskiwania z nich energii jest dane od natury od wieków, to wiemy, ale jakby to do nas nie dociera. Dokładnie jak to, że w naturze psowate zwykłe były pracować o wiele bardziej intensywnie.
Psowate czerpią energię z tłuszczów nasyconych, dlatego bez trudu są w stanie zagonić sarnę, czy inne zwierzę (roślinożerne – podstawowym źródłem energii są węglowodany), które po zaciągnięciu długu tlenowego nie jest w stanie poradzić sobie z wielkimi ilościami kwasu mlekowego będącego produktem spalania beztlenowego.
Wieloletnie badania naukowców nad wytrzymałościowym fenomenem tych najbardziej obciążonych w zawodach długodystansowych, jak choćby Iditarod, czy Yukon Quest, potwierdzają zasadność stosowania diety mięsnej i tłuszczy zwierzęcych. Zapotrzebowanie tych psów sięga 60% tłuszczów w posiłku, w końcu muszą zaspokoić potrzebę organizmu na kalorie, które sięgają do 13 tysięcy dziennie. Mówimy o 20-kilogramowym psie!
W związku z tym, że wyścigi w Stanach to również pieniądze, amerykańscy uczeni dowodzą i badają różne diety. Dr. Wakshlag na tapetę wziął również białko roślinne. Badania pokazały, że niestety psy na diecie, gdzie podstawą jest białko roślinne z małym dodatkiem mięsa ulegają o wiele częściej, kontuzjom i urazom aparatu ruchu, niż psy, którym dostarczano białko zwierzęce, czyli prosto mówiąc mięso. Te psy są również mniej wytrzymałe, co przekładało się na osiągane wyniki. Do takich samych wniosków doszli dr Dawid Kronfeld i Harris Dunlop – maszerzy, którzy przez 15 lat prowadzili badania nad dietą psów zaprzęgowych, a wnioski wyciągali na podstawie wyników jakie uzyskiwali. Według nich podstawą żywienia psów powinno być białko zwierzęce, a głównym źródłem energii psa tłuszcz, wtedy psy są silniejsze, bardziej wytrzymałe i aktywne, zaczynają sezon jako twardsze psychicznie i fizycznie. Mięśnie tych psów będą szybciej w dobrej formie, a młode psy szybciej zrównają się ze starszymi. Jakikolwiek zespół wygrywał w badanych teamach, to podtsawą była właśnie dieta mięsna. Były też grupy porównawcze, które karmiły psy suchą karmą i suchą z dodatkiem łososia, oczywiście wyniki tej drugiej były lepsze, ale nie można było porównać wyników z grupą psów karmionych mięsem, ta grupa znacząco odbiegała od reszty badanych. Wspomniani muscherzy wymieniają również wątrobę jako dostarczyciela witamin i mikroelementów.
Często porównujemy nasz wysiłek do wysiłku psa. Sądzimy, że jeśli dla nas coś jest trudne, będzie tym bardziej dla naszego pupila. Martwimy się więc, czy wszystko co potrzebne jest przez nas zapewnione, często niepotrzebnie przesadzając. Pamiętajmy, że matka natura przystosowała organizmy tak, aby wszystko w nich pracowało najlepiej jak może. Życie w naturze było o wiele większym obciążeniem, niż sporty z jakimi nasze psy mają do czynienia na co dzień.
Czy elektrolity są potrzebne?
Są tacy, którzy od wielu lat biorą udział w zawodach osiągając to, co jest do osiągnięcia nie używając suplementów, ani elektrolitów. Spróbujmy na to pytanie odpowiedzieć sobie sami, biorąc pod uwagę wysiłek naszego psa oraz dietę. Jestem wyznawcą zasady i wierzę, że to mniej, to czasami więcej.
Dziękuję Izabeli Sekule za uwagi do artykułu, który z pewnością wzbogacił się o dodatkowe informacje.