Coraz więcej mówimy o dobrostanie psa. Walczymy i wytykamy palcem tych, którzy chodzą na kolczatce, szarpią smycz, czy karzą swojego psa za przewinienia (oczywiście przewinienia w ludzkim mniemaniu). Wciąż jesteśmy mocniejsi (fizycznie) od psa i władni zamknięcia go w klatce, czy kojcu. Najczęściej tak pozbywamy się problemu. Gorzej, jeśli swoje frustracje i niemoc wywalamy trzaskając psa smyczą po karku. To wcale nie rzadkość, choć mało kto przyzna się do tego procederu. Wstyd?
W starciu z problemem na linii pies-człowiek powielamy zachowania i stereotypy powtarzane od lat, nie zastanawiając się czy mają one sens. Zapytani o to, dlaczego tak robimy, odpowiadamy – Bo wszyscy tak robią, bo wszyscy tak radzą.
A potem zaczynamy odwiedzać zoopsychologów, psich behawiorystów, bo nie radzimy sobie z problemem, jakim jest lęk separacyjny, szarpanie na smyczy, czy agresja. Niestety wciąż na bardzo niskim poziomie jest nasza komunikacja.
Człowiek to dziwna istota traktująca mniejszych i słabszych siłą. Wciąż dla wielu przemoc to najprostsze narzędzie panowania nad problemem. I dobrze, że coraz częściej dochodzi do głosu rozum i serce, bo z pewnością siłą niczego nie uzyskamy. Bogami również nie jesteśmy, mimo, że wielu z nas wydaje się inaczej.
Żyjemy w świecie zbyt wielu bodźców, galopujemy przez życie wytyczając nowe cele. Do tego dobieramy sobie psa, który ma być przeciwwagą. Który ma przypomnieć o naturze. Który choćby dla swoich potrzeb fizjologicznych wyprowadzi nas dwa razy dziennie na często za krótki spacer. Po co nam pies? Po to, abyśmy w tym wielkim świecie nie czuli się samotni, zagubieni?
Z pewnością jesteśmy, bardziej niż nasze psy.
Nie chcemy narażać się na śmieszność i wytykanie palcami więc robimy, tak jak wszyscy. Dużo kosztuje przyznanie do tego, że nie zgadzamy się z teorią ogółu. Dużo kosztuje przyznanie, że coś widzimy inaczej, czujemy inaczej, czy inaczej działamy. W większości przypadków mimo, że coś w nas drga, drażni pozostajemy w cieniu, w strefie komfortu utartych zachowań. Wtedy jest bezpiecznie.
Podczas gdy my zostajemy w cieniu, nasz pies często walczy na froncie radząc sobie jak potrafi. Unika psów, które są zbyt silne, jeśli nie ma wyjścia, bo jest np. na smyczy atakuje. My uparcie wciskamy go w takie sytuacje, bo pies musi się socjalizować.
I tu pierwsza rzecz, o której chciałabym powiedzieć na głos. PIES NIC NIE MUSI! Nie musi dawać sobie rady i nie musi trwać w sytuacjach dla niego niekomfortowych. Często zabawa jaką widzimy, to nic innego jak unikanie.
Pies nie musi warować, siadać, zostawać, być posłuszny w 100%, bo najzwyczajniej jest żywym stworzeniem, które czasami może nie wykonać tego, czego oczekujemy. Pies nie musi bawić się z psami, aby dawał sobie radę w życiu. Szczenię nie musi (a raczej nie może) być tłamszone przez wszystkie napotkane obce osoby, aby było szczęśliwe i mocne psychicznie. Pies to nie maszynka do uszczęśliwiania wszystkich, to taki sam żywy byt, jak my – ludzie. Z jedną różnicą, w swych zachowaniach wciąż pozostaje szczerym i uczciwym.
Pies nie ma możliwości wyboru towarzystwa na spacerze. Zwykle towarzystwo dobieramy my, bo pani Jola tak pięknie opowiada o historii Francji, a przekonania polityczne Marka są zgodne z naszymi. Wtedy nie zauważamy, że nasz Bobik ciągnie na smyczy jak oszalały unikając kontaktu z psem Marka, albo spuszczony ze smyczy ucieka przed psem Joli, gdzie popadnie. Zabawa, prawda? Tylko to widzimy. Zwykle wtedy długi spacer mamy zaliczony, psa mamy wybieganego, mamy również coraz mniej zaufania ze strony naszego psa, który zaczyna szukać gdzie indziej, bo kolejny spacer utwierdza go w tym, że relacji między nami niestety nie ma. Wsparcia również.
Jeśli jednak zależy nam na dobrej relacji z naszym psem, zacznijmy go widzieć, słuchać i wspierać. Mamy prawo do tego, aby wybrać towarzystwo dla naszego psa, mamy prawo spędzać z nim czas sam na sam, mamy prawo decydować tak, jak czujemy, że jest to najlepsze dla naszej relacji. Mamy prawo powiedzieć, proszę zabrać psa, czy proszę go nie głaskać. Mamy prawo do tego, aby robić to, co naszego pupila będzie wzmacniać i wspierać. Kiedy przybiega do nas na spacerze potrzebując wsparcia, zastanówmy się i przeanalizujmy co się stało. Dajmy wsparcie. Czasami wystarczy zwykłe poklepanie po boku – jestem tu Stary dla Ciebie, kiedykolwiek będziesz mnie potrzebować, czasami przytulenie, a czasami zabranie z niekomfortowej dla niego sytuacji. Tylko wtedy nasz pies nabierze do nas zaufania, a problemy, którym chcemy zapobiec na siłę same znikną.
Czasami, aby było dobrze trzeba coś zmienić. Tutaj zmiana dotyczy przede wszystkim nas i tego, aby wyjść przed szereg, albo stanąć na linii naszego psa. Czasami to trudne, bo będziemy oceniani, ale jeśli spojrzymy na to z perspektywy naszego wspaniałego psa, jego dobrostanu i naszej relacji, cena wcale nie jest wysoka.