Wychowałam się w epoce jawnej i akceptowanej agresji. To były czasy, gdy bicie dzieci było najnormalniejszą praktyką wychowawczą, a zwierzęta były nic nie czującym przedmiotem lub przedmiotem, który ma pokazywać określony zestaw emocji: poddańczość, uległość i ustępstwo.
Pamiętam takie grube, sztywne krótkie smycze ze skóry, które służyły nie tylko jako smycz, ale były narzędziem do bicia. Zestawem żelaznym dla każdego psa była kolczatka, a pies spędzający całe życie na łańcuchu przy budzie był tak normalnym zjawiskiem, jak istnienie dni i nocy. Wymierzanie kar cielesnych było wpisane w klimat relacji zwierzęco-ludzkich i grafik wychowawczy. Na moich oczach właściciel stajni, w której jeździłam, jako młode dziewczę tak stłukł klacz batem, że ta biedaczka ze strachu wpakowała się w krzaki i wybiła oko. W/g właściciela klacz była krnąbrna i odmawiała współpracy pod siodłem. Doskonale pamiętam ten świst bata i to wymowne milczenie koni. Teraz, gdy postanowiłam w końcu to opowiedzieć, wciąż czuję ucisk w piersiach. To, co opisuję istnieje do dziś, ale nie ma już tak powszechnej akceptacji społecznej. Media społecznościowe uwielbiają wszelkie historie. W dzisiejszych realiach niemalże w czasie rzeczywistym, dowiadujemy się o panoszącym się złu. Ma to dobre strony, bo czasem można temu zapobiec lub skutecznie interweniować. Zmieniły się także przepisy prawne (co jest ogromnym sukcesem), ale do zera patologi nie udało się wyplenić.
Pamiętam takie grube, sztywne krótkie smycze ze skóry, które służyły nie tylko jako smycz, ale były narzędziem do bicia. Zestawem żelaznym dla każdego psa była kolczatka, a pies spędzający całe życie na łańcuchu przy budzie był tak normalnym zjawiskiem, jak istnienie dni i nocy. Wymierzanie kar cielesnych było wpisane w klimat relacji zwierzęco-ludzkich i grafik wychowawczy. Na moich oczach właściciel stajni, w której jeździłam, jako młode dziewczę tak stłukł klacz batem, że ta biedaczka ze strachu wpakowała się w krzaki i wybiła oko. W/g właściciela klacz była krnąbrna i odmawiała współpracy pod siodłem. Doskonale pamiętam ten świst bata i to wymowne milczenie koni. Teraz, gdy postanowiłam w końcu to opowiedzieć, wciąż czuję ucisk w piersiach. To, co opisuję istnieje do dziś, ale nie ma już tak powszechnej akceptacji społecznej. Media społecznościowe uwielbiają wszelkie historie. W dzisiejszych realiach niemalże w czasie rzeczywistym, dowiadujemy się o panoszącym się złu. Ma to dobre strony, bo czasem można temu zapobiec lub skutecznie interweniować. Zmieniły się także przepisy prawne (co jest ogromnym sukcesem), ale do zera patologi nie udało się wyplenić.
Jednak dla mnie niepokojącym i przybierającym na sile zjawiskiem jest bardzo trujący grzyb, który wyrósł na podwalinie metod pozytywnego wzmocnienia oraz powszechności i łatwości w zdobywaniu zawodu behawiorysty i zoopsychologa.
Czy zostawiłabym psa w klatce na długie godziny?
Nie na chwilę, nie w ramach pracy nad emocjami, ale jako sposób na uniknięcie zniszczeń podczas np. dziesięciogodzinnej nieobecności. I pal licho, jeśli zdarzy się to raz na jakiś czas. Mówię o codzienności.
Nie na chwilę, nie w ramach pracy nad emocjami, ale jako sposób na uniknięcie zniszczeń podczas np. dziesięciogodzinnej nieobecności. I pal licho, jeśli zdarzy się to raz na jakiś czas. Mówię o codzienności.
Czy pozostawiłabym psa w samochodzie na długie godziny?
Dzieje się to zazwyczaj podczas seminariów kynologicznych (sic!) lub wtedy, gdy uważamy, że pies bez nas żyć nie może i musi nam towarzyszyć. Również wtedy, gdy pies staje się balastem podczas codziennych zadań, a my nie mamy na niego pomysłu.
Dzieje się to zazwyczaj podczas seminariów kynologicznych (sic!) lub wtedy, gdy uważamy, że pies bez nas żyć nie może i musi nam towarzyszyć. Również wtedy, gdy pies staje się balastem podczas codziennych zadań, a my nie mamy na niego pomysłu.
Czy dołączyłabym do grupy spacerowej pod opieką behawiorysty, który tłumaczy mi, że tworzymy watahę, a psy z naszej grupy zawiązują pakt myśliwski i polują na spotkane zwierzęta np. świnki, czy dziki?
Oczywiście psy te nie są odwoływane, a interpretacja opiekuna grupy brzmi: -Psy mają różne formy zabawy.
Oczywiście psy te nie są odwoływane, a interpretacja opiekuna grupy brzmi: -Psy mają różne formy zabawy.
Czy dołączyłabym do grupy spacerowej, gdzie kilka psów w wyraźny sposób dokucza innemu?
– Pies musi sobie sam poradzić – to interpretacja behawiorysty.
– Pies musi sobie sam poradzić – to interpretacja behawiorysty.
Czy pakowałabym psa w tzw. socjalizację na psim wybiegu (zazwyczaj małej, bardzo ograniczonej przestrzeni), bo przecież trendy mówią o tym, że ciągle tej socjalizacji brakuje i trzeba jej dużo?
Czy zamknęłabym mojego psa w obcym miejscu np. w hotelu bez spędzenia z nim tam przynajmniej kilku godzin, nie zostawiając mu jego posłania, czy nie ucząc go polecenia zostań?
Czy żyłabym w przedziwnym przekonaniu, że psy poradzą sobie w każdej konfrontacji z każdym napotkanym psem, a jeśli sobie nie radzą to należy go bezwzględnie dopasować?
Czy żyłabym w przedziwnym przekonaniu, że psy poradzą sobie w każdej konfrontacji z każdym napotkanym psem, a jeśli sobie nie radzą to należy go bezwzględnie dopasować?
Czy uważałabym, że na pojęcie szczęścia psa składa się totalny brak zasad i nadmiar przywilejów?
Czy poświęcałabym mojemu psu milion procent atencji nie chcąc zauważyć, że robi on wszystko, by sprostać moim oczekiwaniom, a jest to ponad jego możliwości?
Czy zabrałabym psa na masową imprezę, gdzie robią cudne fotki, zbierają na bezdomniaki i można spotkać dawnych kumpli ze schroniska?
Czy zabrałabym psa na targi zoologiczne tylko po to, żeby zrobić fotkę na fejsbuka i kupić milion pierwszą dizajnerską obróżkę? Czy odwaliłabym 50 wystaw w roku tylko dlatego, że uważam mojego psa za najpiękniejszego na świecie?
Czy poświęcałabym mojemu psu milion procent atencji nie chcąc zauważyć, że robi on wszystko, by sprostać moim oczekiwaniom, a jest to ponad jego możliwości?
Czy zabrałabym psa na masową imprezę, gdzie robią cudne fotki, zbierają na bezdomniaki i można spotkać dawnych kumpli ze schroniska?
Czy zabrałabym psa na targi zoologiczne tylko po to, żeby zrobić fotkę na fejsbuka i kupić milion pierwszą dizajnerską obróżkę? Czy odwaliłabym 50 wystaw w roku tylko dlatego, że uważam mojego psa za najpiękniejszego na świecie?
Czy to jest przemoc?
Ilość frustracji w psie, jaką generujemy poprzez nasze decyzje wskazuje jednoznacznie. Może nie bijemy, nie szarpiemy, nie zadajemy bólu fizycznego, nie używamy kolczatek, ale jakie życie im fundujemy?
Ilość frustracji w psie, jaką generujemy poprzez nasze decyzje wskazuje jednoznacznie. Może nie bijemy, nie szarpiemy, nie zadajemy bólu fizycznego, nie używamy kolczatek, ale jakie życie im fundujemy?