
Gdybym mogła cofnąć czas, niczego bym nie zmieniła. Żyłabym intensywnością borzoja tak, jak to robiłam.
Gdybym mogła cofnąć czas, może jednak zrobiłabym więcej. Rozszerzyłabym panel badań moich psów, bo stado było imponujące. Zrobiłabym to dla rasy, bo najzwyczajniej wypada. Wypada oprzeć zdobytą wiedzę na tym, co ma się pod nosem, na stadzie żyjącym w tych samych warunkach, a różnej puli genowej. Poniekąd udało mi się, ale to za mało. Mglisty wniosek jednak wysnuć mogę.
Gdybym mogła cofnąć czas, nie przejmowałabym się opinią niedowartościowanych działaczy kynologicznych, prezesików i fajtłapów. Robiłabym swoje, hołubiąc moje borzoje, bo patrząc z perspektywy czasu całkiem dobre były. Użyłabym ich pewnie częściej, gdybym miała dzisiejszą pewność. Niestety byłam zbyt delikatna, podatna na wpływy „mądrzejszych” i miła. Miła. To w dzisiejszych czasach raczej wada. Dyskwalifikująca w rasie. Pewnie jeszcze nie wsadziłabym tylu pieniędzy i czasu w polską kynologię, patrząc przez pryzmat tego, co się zadziało miałabym rację. Dlatego jestem wdzięczna wszystkim tym, którzy byli częścią Festiwalu Chartów oraz Chartcorowych Coursingów, tworzyliśmy ułudę sprawiedliwości i porządku, których niestety w kynologii nie ma.
Nie cofając czasu jestem dumna. Jestem dumna z moich psów. Jestem dumna z #borzojeagaty. Nie wiem kiedy i kto pierwszy raz użył tego hasztagu, ale znalazłam go kiedy hasztagowałam zdjęcie borzojów na instagramie. A może to nie o moje borzoje chodzi, nie jednemu psu Burek przecież. Jestem dumna z właścicieli moich psów, tych przyszłych również, bo cierpliwie czekają na kolejne maluchy. Jestem dumna ze skaczącej na okno i pyskującej Neli, kiedy chce wejść do domu, z Wandusi witającej gości, starutkiej Didi, czy żandarma Rahmy. Z wielu rzeczy jestem dumna. Czas dał mi niebywałą siłę. Mam nadzieję, że moje borzoje są dumne ze mnie.
Przeszłam z nimi długą drogę. Od szarpania się na wystawowych łańcuszkach, po pełne zrozumienie. Mam nadzieję, że mi wybaczą, że pozwolą odpracować, a tym co bazgram na charty.pl dać świadectwo tego, że przyjaciel pies brzmi dumnie. Że można osiągnąć szczyty nie wymagając totalnego posłuszeństwa, nie katując i nie poniżając. Nasz pies to lustro nas samych. Coraz częściej to dostrzegam, bo przecież jaki pan, taki kram. Nie dziwię się już, że psy Pani X atakują znienacka, bo ona sama tak robi. Nie dziwię się delikatności suczki Y, która często nas odwiedza, jej Pani jest również delikatna i bardzo miła. Nie dziwię się psom Pana Z, bo tak jak on węszą podstęp wszędzie, knują i atakują.
W niedzielę miałam urodziny. Nigdy nie dostałam tylu życzeń, za które chciałam serdecznie podziękować. W sumie to właśnie dlatego piszę, aby podziękować. Większość życzeń płynęła od psiarzy. Wszystkim wam życzę siły i odporności, kiedy wiatr w plecy wiał nie będzie. Kiedy wydawać się będzie, że nie ma siły wspomnijcie #borzojeagaty, bo one dają moc niebywałą. Serio, serio.
Pora na dobranoc nie znaczy końca, znaczy odpoczynek, by rankiem móc znów doświadczać, bo walczyć nie ma sensu. By cieszyć się życiem. Życiem na które nie ma recepty, w którym pewnik jest tylko opinią głupca. Odpocznijmy. A potem żyjmy. Pięknie.