
‚Chart jest milczący w najważniejszych chwilach swego życia. Chart jest mądry i wierny, a kto tego nie wie i nie rozumie, nie jest wart posiadania charta.’
Fachowej literatury o rączych borzojach ze świecą szukać, jeśli mówimy o polskim języku. Jeśli zaś mówimy o literaturze pięknej i epizodach, w których te kreatury się pojawiły, to jest jej całkiem sporo.
Zanim jednak zacytuję autorów i polecę Wam lekturę na zbliżające się wolne dni, to podzielę się z Wami wielkanocnym jajeczkiem i pożyczę Wam zdrowia, spokoju i tego, by wasze życie z chartem u boku, było na tyle wartościowe i ciekawe, by wspomnieć o nich i ślad dla potomnych zostawić. Niech czarują Was charty ujawniając swoją duszę i szelmowski charakter za razem, niech wabią wasze oczy wdziękiem zalegając na kanapach i tną przestworza w galopie. Bo czymże jest borzoj bez duszy myśliwego.
Dziękuję Magdalenie R. Za Dżentelmena w Moskwie, a Hannie S. Za Karmazyny i żuliki i za to, że któregoś dnia napomniały o książkach, z borzojem w tle.
‚Ona nienawidziła wszystkich psów – zazdrosna była o mnie – najmniejszemu szczęściu zbliżyć się nie dała, bo w tej chwili zmrużywszy oczy szczerzyła przepyszne, białe jak śnieg kły.
Trzeba było ją nareszcie wypróbować, czy wywiąże się ze swego myśliwskiego zadania. Powątpiewałem nieco o jej zdolnościach, zahipnotyzowany salonową, raczej nawet buduarową ogląda, leniwymi, wytwornymi manierami – chyba taka dama, nie ruszy się z sań spod wilczej szuby? Omyliłem się grubo. Na saniach ignorowała towarzyszy, trójkę chartów, które czuły się trochę nieswojo w bliskim sąsiedztwie tej srebrnej atłasowej tygrysicy. Tak dalece nieswojo, żenię dojrzały stare wygi lisa – lecz Sasza dojrzała i dała z miejsca cyrkowego susa, runąwszy za lisem. Bojąc się o nią, gnałem za nią saniami co koń wyskoczy, szczując resztę chartów, aby jej pomogły. Teren był wyjątkowo nierówny, niewłaściwy dla chartów – toteż moje zdumienie nie miało granic, kiedy objechawszy pagórek, ujrzałem Saszę podchodzącą do mnie swoim lekkim, wahadłowym truchcikiem, z cudnym pyszczkiem zamazanym krwią, jej własną i lisią. Lis leżał na śniegu jak długi.
Ani spojrzała na niego – patrzyła na mnie, jakby chciała rzec”
Właściwie mało mnie też głupi zwierz obchodził, ale tyś chciał, i dla twojej wyłącznie przyjemności poszłam za nim, aby ci go dać … Masz lisa.
Jerzy Strzemię Janowski – Karmazyny i żuliki
Niekwestionowaną pozycję w centrum zainteresowania gwarantowały jej jednak dwa charty rosyjskie prowadzone na jednej smyczy.
Hrabia natychmiast zauważył, ze to wspaniałe zwierzęta. Miały srebrną sierść, smukłe lędźwie, wszystkie zmysły w stanie gotowości – wyhodowano je po to, by gnały w październikowym chłodzie na przędzie grupy myśliwych. A pod koniec dnia? Miały siedzieć u stóp swego pana przy kominku w jego rezydencji – a nie służyć za ozdobę dłoniom smukłej damy w holu wielkiego hotelu…
Niesprawiedliwość takiego losu nie uchodziła uwagi psów. Gdy ich pani zwróciła się do Arkadego w recepcji, zaczęły ją ciągnąć we wszystkie strony, węsząc w poszukiwaniu znajomych obiektów.
– Spokój! – rozkazała smukła zadziwiająco chropawym głosem. Potem pociągnęła za smycz w sposób świadczący o tym, że o uwiązanych na niej wilczarzach wiedziała równie mało, jak o ptakach, których pióra zdobiły jej kapelusz.
Hrabia skwitował sytuację gestem, na który zasługiwała: pokręcił głową. Gdy jednak się odwrócił, żeby pójść dalej, zauważył z rozbawieniem, że nagle zza fotela z uszakami obok jednej z palm w donicach wyskoczył jakiś szczupły cień. Był to nikt inny jak feldmarszałek Kutuzow, który wspinał się na wyższy poziom, by przyjrzeć się stamtąd swoim wrogom. Gdy charty jednocześnie odwróciły łby i nastawiły uszu. Jednooki kot wślizgnął się za pień drzewa. Potem, zadowolony z tego, że psy są trzymane na smyczy, zeskoczył z palmy na podłogę i nawet nie zadając sobie trudu, by wyprężyć grzbiet, otworzył pyszczek i syknął.
– Prr! – krzyknęła smukła. – Prr!
Wilczarze widocznie niezaznajomione z końskimi komendami, skoczyły jeszcze raz i uwolniwszy się spod władzy smukłej, ruszyły w pogoń za swą ofiarą.
W tekście wykorzystano fragmenty książek Karmazyny i żuliki Jerzego Strzemię Janowskiego oraz Dżentelmen w Moskwie Amor Towlesa.
ps.A jeśli interesują Was książki psie i charcie, będę o nich pisać TUTAJ.