Powrót do natury, nie tylko dla człowieka stał się towarem luksusowym. Zagalopowaliśmy się w tym świecie pełnym pokus, zapomnieliśmy o łąkach, wypoczynku i przyjemnościach, które jeszcze niedawno były składowymi życia. Dziś trudno nam się skupić na książce, nie mówiąc o naszym zdrowiu i samopoczuciu.
Problem eskaluje również w świecie zwierząt, które żyją z nami z naszego wyboru. Zamknięte w domach, boksach, akwariach pozbawione są tego, co dla nich naturalne. Czy można im pomóc?
O świadomości opiekowania się zwierzętami, o ziołach, o olejkach eterycznych, które mogą pomóc, będziemy mówić na lipcowych warsztatach w Lisiej Norze w Biskupicach, a poprowadzi je Basia Oczujda.
Przeczytajcie rozmowę z Basią i jeśli zapragniecie przyjedźcie do Lisiej!
Agata Lis: Basia, kawa czarna, czy biała? Z cukrem? A może zaparzę pokrzywę? To dobra pora na ziołową herbatkę.
Barbara Oczujda: Napar z coffea arabica cały dzień, ale woda ze świeżą miętą w upalne dni jest tym, co lubię najbardziej.
AJ: Jestem gaduła, ale raczej z nikim rozmowa (tym bardziej telefoniczna i na dodatek pierwsza) nie zajmuje więcej niż 10 minut. Z tobą gadałam dość długo, a nowe tematy pojawiały się z prędkością światła. Czy to czasami nie jest czas powrotu do natury dla nas ludzi? Bo zwierzęta jakoś naturalnie do tego wracają, trzeba tylko im na to pozwolić.
Ja ziołowa jestem od zawsze. Zbierałam, suszyłam. Ale było to bardziej na zasadzie intuicji i wsparcia, niż realnej pomocy. Zioła doceniłam kilka lat temu, kiedy moja borzojka rozerwała sobie skórę na boku klatki piersiowej. W dzikim galopie wpadła na odstającą od drzewa gałąź. Szew miał długość ponad 30 cm. Były leki, ale i były zioła (do picia z wodą i przede wszystkim do okładów), które pomogła dobrać zielarka. Po dwóch tygodniach skóra zbiegła się i został 4 cm ślad. Dziś już go nie znajdziemy. Potem trafiłam na wspaniałe książki zielarki Juliette de Baïracli Levy, a w nich mnóstwo inspiracji i wskazówek naturalnego utrzymania zdrowia u zwierząt. Dziś zioła są na porządku dziennym w diecie moich psów. A jaki był Twój początek?
BO: Moje zielarskie początki sięgają dzieciństwa, a pierwszą nauczycielką była babcia. Pokazywała rośliny, opowiadała o nich to, co sama wiedziała. W każdym razie ziołowego bakcyla połknęłam będąc małą dziewczynką, babcia skutecznie zaszczepiła we mnie zioła, które od tamtej pory są moimi towarzyszami w życiu. Przed rozpoczęciem studiów podarowała mi książkę Marii Treben i powiedziała, że jeśli tylko będę potrzebować pomocy, właśnie w niej mam szukać rozwiązania. To był już bardzo świadomy początek drogi, którą podążam dziś. Początkowo pomagałam sobie na poziomie bardzo fizycznym, ziołolecznictwo przynosiło porządane efekty. Wchodziłam głębiej, szukałam, szkoliłam się, dziś mogę powiedzieć, że kiedy weszłam na drogę pomocy zwierzętom otworzyły się przede mną całkiem nowe przestrzenie.
AJ: Mówisz o zoofarmakognozji? Strasznie trudny wyraz. Czy to właśnie przedmiot naszych lipcowych warsztatów? Co to znaczy?
BO: Na początku rozróżnijmy dwie pojęcia: zoofarmakognozja i zoofarmakognozja stosowana.
Zoofarmakognozja to nauka o zachowaniach zwierząt w naturze, ale też w naszych domach, podwórkach, stajniach. To są te zachowania, które prowadzą do ukojenia, poprawy zdrowia i dobrostanu zwierząt. A zoofarmakognozja stosowana, to metoda terapii, to moje działanie, podczas którego przynoszę i proponuję naturę, czyli zioła, napary, olejki eteryczne zwierzętom. Dodam, że to ja przytargałam, jako pionierka, zoofarmakognozję do Polski. Jestem uczennicą Caroline Ingraham, która opracowała tą metodę terapeutyczną, a ja niosę tę wiedzę dalej, dzielę się nią i dokładam swoje doświadczenia, które bardzo pomagają zrozumieć potrzeby zwierząt. Poza tym otwartość i wrażliwość w tej metodzie bardzo się przydają. Oczywiście są zioła, olejki, które wiążemy z danymi przypadłościami, nie znaczy to jednak, że w naszej sytuacji i naszemu zwierzakowi one pomogą. Nie dorzucajmy bezmyślnie np. mięty do karmy naszego psa, bo ma problemy z trawieniem. Niech zwierzę samo zdecyduje, co jest w stanie mu pomóc.
AJ: Zwierzęta się nie mylą?
BO: Rzadko kiedy. Dlatego zawsze, kiedy rozpoczynam pracę ze zwierzęciem, proszę o wykonanie podstawowych badań u lekarza weterynarii oraz badania krwi. Daje mi to dodatkowy wymiar w obrazie stanu zdrowia i możliwości doboru odpowiednich zestawów olejków/ziół do zaoferowania.
Czasami jest rownież tak, że nam się wydaje, że pies się myli, a w rzeczywistości tak nie jest. Podam przykład psa sportowego, który miał pełną suplementację wraz z witaminą C, był w intensywnym treningu i okresie startu w zawodach. Przy oferowaniu mu kilku rzeczy, wybrał skórkę róży, która jest bardzo dobrym źródłem tej witaminy, pobrał zastraszające ilości. On się nie mylił, jego zapotrzebowanie mimo suplementacji było o wiele większe.
AJ: Z jednej strony zioła i olejki eteryczne, to wciąż dla wielu osób temat „nie do końca oczywisty”, z drugiej jednak strony to leki, które towarzyszą nam od samego początku istnienia. Przyjęło się również, że olejki stosujemy najczęściej w problemach natury psychicznej. Czy na przykład w takich uporczywościach natury, jak kleszcze, czy pasożyty też możemy zadziałać? Wiem, że zioła wspomagają i leczą, a olejki?
BO: Pewnie. Pokusiłabym się nawet o twierdzenie, że od takich uporczywości, czy fizyczności powinniśmy zacząć, bo właśnie problemy zdrowotne wpływają na zachowanie zwierzęcia.
Jak uderzysz się i masz guza, to odczuwasz ból, nie czujesz się wtedy najlepiej i nie masz ochoty na jakikolwiek kontakt, czy zabawę. Albo na przykład delikatny ból głowy po dłuższym czasie, może uwrażliwić cię na hałas tak, że nie będziesz mógł znosić dźwięków, które towarzyszą ci na codzień. Tak właśnie rodzą się długofalowe problemy, których my, jako opiekunowie zwierząt czasami nie zauważamy.
Znacznie łatwiej jest wspomóc zdrowie, niż pomóc w problemach „czysto” behawioralnych.
Unikam tu świadomie słowa ‚leczyć’. Leczymy lekami i robią to lekarze weterynarii, ja oferuję zwierzętom pomoc, a one same są w stanie wybrać to, co dla nich najlepsze. Dokładnie tak samo jest z oferowaniem inhalacji, czy proponowaniem ziół/olejków na skórę lub doustnie. Zioła są wokół nas, ale olejki to bardzo skoncentrowane substancje, o bardzo silnym działaniu. Takie zabiegi powinny być wykonywane przez terapeutę.
Wracamy jednak do tych wspomnianych kleszczy. Sezon na kleszcze niestety trwa prawie cały rok. Psy nie mają możliwości np. wytarzać się we wrotyczu, czy innych ziołach, aby sobie pomóc, nie robią tego też „na zapas”, bo może złapią pasożyta. Dziko żyjące szympansy, zabezpieczają się w taki sposób, że nacierają się skórkami cytusów. Inaczej jest z końmi, które na łąkach mają już możliwość wyboru ziół, które pobierają. Często konie, które mają pasożyty sięgają po piołun, czy wrotycz, my wtedy zaczynamy obgryzać paznokcie, bo boimy się kolki, czy zatrucia, a wystarczy pobrać kał, zbadać i odrobaczyć, jeśli jest taka potrzeba. My musimy otworzyć oczy i uwrażliwić się na zachowania zwierząt. Wtedy wszystko wydaje się łatwiejsze. Korzystajmy z medycyny akademickiej, gdy jest taka potrzeba. Szybciej reagujemy i pomagamy naszym zwierzętom.
AJ: Homeopatia, aromaterapia to siostry zoofarmakognozji?
BO: Homeopatia, jak aromaterapia, czy ziołolecznictwo, wymagają dużej wiedzy i doświadczenia, aby terapie te były skuteczne. Każda z wymienionych dziedzin polega na obserwowaniu symptomów, a potem doborze odpowiednich preparatów, aby pomóc lub przeciwdziałać czemuś. Zoofarmakognozja stosowana odwróciła tą procedurę, bo oferujemy i patrzymy jaka jest reakcja psa (chce korzystać lub nie), a potem analizujemy, dlaczego tak się dzieje i co temu psu jest potrzebne, aby wrócił do zdrowia i równowagi. Odwrócona procedura oddaje decyzyjność samemu zwierzakowi.
AJ: Człowiek zatracił się w technologiach, w pracy, w pędzie życia. Kupił sobie psa, aby nie odczuwać samotności. Pies często wypełnia lukę między rozmowami telefonicznymi, pracą, mailami. I choć jest bardziej intuicyjny i bliżej natury, niż dzisiejszy człowiek, to i jej dobrodziejstwa korzystać nie może. Mało jest psów, których właściciele myślą o zaspokojeniu naturalnych potrzeb psa.
BO: Tak, dlatego bardzo ważna jest edukacja psiego opiekuna. Szkolenia terapeutów to jedno, ale dotarcie z tą wiedzą do jak największej ilości opiekunów zwierząt, da o wiele lepsze i szybsze rezultaty, jeśli mówimy o zdrowiu i dobrostanie.
Tym pytaniem dotknęłaś bardzo trudnego i delikatnego tematu. Wielu opiekunów nie jest gotowych rozmawiać na ten temat, bo dotyka to ich emocji i czują się zagrożeni, czyli pytanie – Po co mamy zwierzęta? Najczęstszą odpowiedzią jest – bo jestem samotna/bo jestem samotny, bo potrzebuję kogoś znaleźć, a jest mi źle samej/samemu ze sobą. W takiej sytuacji, pies jest zastępstwem lub uzupełnieniem, nie jest traktowany jak zwierzę. Jest uczłowieczany i pozbawiony możliwości wyboru.
– Nie grzeb w tym piasku, nie wąchaj, nie ruszaj, dlaczego tu ciągle chodzisz – komunikaty wysyłane do psa, świadczą o braku zrozumienia potrzeb naszych zwierząt. Przez co, takim zachowaniem odcinamy psa od natury.
I znam domy, rodziny, które mieszkają w małych mieszkaniach w blokach, ale mają świadomość potrzeb psa i potrafią je zaspokoić. A zaspokojenie potrzeb psa, to nie tylko pełna miska i wyście za potrzebą. Dlatego pracuję na warsztatach również nad tym, aby tą smycz wydłużać, aby pies miał możliwość decyzyjności w ramach możliwości. I nie jest to odfajkowywanie większej ilości spacerów, które niczym się nie różnią, a czas, jaki poświęcamy, aby pies mógł z tej natury skorzystać. Aby mógł pokopać, powęszyć, spotkać się z psami, które lubi, zjeść trawę, czy wykopać sobie „pyszny” torf.
AJ: Zbliża się u mnie poród małych borzojowych kreatur. Możemy pomóc mamie przy porodzie?
BO: No pewnie!
AJ: Opowiesz o tym na warsztatach?
BO: Tak.
AJ: A czy istnieje w zoofarmakognozji olejek lub preparat, który jest pierwszą pomocą, tzw. sos?
BO: O tym również powiem, ale trzeba zaznaczyć, że w zoofarmakognozji nie ma mieszanek. W zależności od tego, czy to jest wypadek komunikacyjny, czy pogryzienie, ukąszenie, trauma, stosujemy różne olejki.
AJ: A o olejkach, ich jakości też opowiesz?
BO: Też, to jeden z tematów naszych warsztatów!
AJ: Czego nauczą się opiekunowie na warsztatach?
BO: Chciałabym, aby wyszli bardziej uważni i skupieni na psie. Aby wiedzieli, co te psy im komunikują. Aby wiedzieli, co mogą zrobić z ziołami i naparami, te ja również używam na pierwszy ogień. Pokażę kilka ziół, jak oferować je psu, opowiem o nich.
Zioła dają odżywienie i wsparcie, dzięki nim mam informacje, w którą stronę mam iść, czego pies potrzebuje. Pamiętajmy, że leki, zioła, homeopatia nie leczą, one wspierają organizm, aby mógł sam doprowadzić się do równowagi i zdrowia.
AJ: Dzięki Basia z rozmowę. Czyli co? W lipcu w Lisiej Norze?
BO: Tak, będzie mi bardzo miło!
Tu znajdziecie link do wydarzenia NATURALNIE ZDROWY PIES. Zapraszamy!