O nas
Na świecie jest nas wielu. Tych, co w domu zawsze mieli zwierzęta, które były nieodłącznym elementem życia. Od patyczaków, jaszczurek, chomików, szczurów i ptaszków po psiaki. One po prostu były.
Rybki karmiliśmy, a gdy była potrzeba, rodzice pomagali nam zmieniać wodę. Psy wychodziły na spacery – często jednak dla nas przymusowe. Kanarki wdzięcznie śpiewały i rozrzucały naokoło resztki ziaren, a koty wyskakiwały przez balkon, chcąc powałęsać się po okolicy. Nie docierało do nas jeszcze to, że niekoniecznie one są szczęśliwe z nami, podczas gdy my uważaliśmy, że jest dobrze jak jest. Myśleliśmy, że spacer i pełna miska załatwi sprawę. Co mogły jeszcze chcieć? Przecież tak w ogóle, to tylko zwierzęta.
Nadszedł jednak taki moment kiedy odchowane dzieci wyruszyły w świat, a nasza psina okazała się być najbliższym i jedynym powiernikiem zmartwień, cierpliwie znoszącym nasze żale do świata, skargi na złośliwości i opowieści o nieszczęściach, jakie na nas spadły. I tak już zostało. Dostaliśmy od nich ciepło i miłość. Bezgraniczną i bezinteresowną.
Psy są różne – mają długą sierść lub są łyse, mają mocne łapska lub cieplutkie łapki, lubią mięso, spacery, wylegiwanie się na kanapach, szaleńcze zabawy i nasze towarzystwo. Jednak najlepiej im, gdy czują się potrzebne, kochane i mogą zostać tym, kim są.`
Nasze zwierzęta od dawna mają duży wpływ na nasze życie, z dnia na dzień próbują uczyć nas odczuwać i odbierać otaczający świat na ich sposób. Dla nich to pracujemy na drugi etat – szkoląc się, trenując i starając się zrozumieć. A z pewnością – poczuć.
I w końcu, psy sprawiły, że kilkoro spośród wielu na świecie, odnalazło się na charty.pl. To my.
Natalia –
Śmieją się z mojego wzrostu, bo do najwyższych kobiet świata nie należę. Pewnie dlatego umieścili mnie na samej górze. Z braku laku dobry kit więc za to mam najdłuższe pazury w naszym crew. Biorąc pod uwagę rozłożenie zaangażowania w moje pasje na kilogram masy ciała, muszę przyznać, że jestem niezła. 300% normy to ja. Pomysły i ich realizacja odbywają się u mnie, jak u Św. Mikołaja. Mówisz – masz, a jak nie masz to równie atrakcyjny zamiennik przygotuję. Miłości do chartów nie wyssałam z mlekiem matki, za to skutecznie mnie Ona tą miłością zainfekowała. Wsiąkam, rozpływam się, zachwycam. Najbardziej jednym Sercem z Jurajskich Biskupic, które jest moje forever, ma rude kłaki i oczy, które wysępią najsmaczniejszy kąsek. No i tak się zaczęło. Ciąg dalszy z pewnością będzie i obawiam się, że dokładnie taki, jak poniżej. Na razie czuję, odnajduję się i piszę. Coraz więcej piszę.
To mówiłam ja, Natalia Juszczyk.
Agata –
Powiem to na jednym oddechu zanim przejdę do tego, co najważniejsze:
Już nie jestem kierownikiem sekcji charta ZKwP o/Częstochowa. 2011 – 2017, z krótką przerwą, byłam sekretarzem Klubu Charta w Polsce. Jestem pomysłodawcą Festiwalu Chartów (tego nikt mi nie odbierze), a także wielu szkoleń i seminariów kynologicznych koncentrujących się wokół tematyki charciej (to kocham). W latach 2013-2017 roku byłam również sekretarzem komisji ds. wyścigów chartów oraz delegatem ZKwP do komisji wyścigów CDL przy FCI. Szkolę się i podnoszę swoje kwalifikacje na wielu kursach (m.in. kurs trenerski Jacka Gałuszki, seminaria Alexy Capry, współpraca z Talking Dogs). Jestem asystentem kynologicznym ZKwP. Publikowałam w rodzimej i zagranicznej prasie kynologicznej (Pies, European Borzoi, WHO is WHO in the Dog World, GREYHOUNDEN). Jestem hodowcą wielu interchampionów wystawowych, interchampionów wyścigowych. Za działania na rzecz kynologii odznaczona zostałam srebrną odznaką ZKwP.
A teraz to, co ważniejsze –
Od czterech lat jestem matką założycielką Chartcorowego Crew.
To grupa przyjaciół i pasjonatów chartów wszelkich rozmiarów.
Jestem im matką wariatką. Nie żadną matroną. Matką od serca. Kocham ich, jak swoje dzieci. Najbardziej Piotra Ł. Swoje rodzone dzieci kocham jednak nad życie. Swój dom też kocham – w Biskupicach właśnie znalazłam swoje miejsce na ziemi. Tutaj gotuję, piję kawę z olejem kokosowym, czytam Jaume Cabre. Wspominałam, że lubię cały dzień chodzić w piżamie? Nie? To jeszcze jedna ważna sprawa – lubię cały dzień chodzić w piżamie.
To mówiłam ja, Agata Lis.
Darek-
Ja też lubię psy. Niebieskookie, pełne dzikości w sercu husky. Nieokiełznane, szybkie, dystyngowane i chimeryczne charty.
Wraz z pierwszym borzojem pojawiły się w domu dwa pierwsze syberyjskie husky, które potrzebowały do szczęścia pracy. Regularnej. Regularność to mój sposób na sukces. Taki jestem.
Bez względu na moje samopoczucie czy chęci, pies czeka na przygodę w zaprzęgu prawie każdego dnia. A że psów przybywało, w treningi z psami wciągnął się syn Mateusz. On to właśnie prowadząc zaprzęgi przywiózł do Polski dwa tytuły Mistrza Świata Juniorów, Mistrza Europy Juniorów i kilka tytułów Mistrza Polski, Mistrza Polski Juniorów. Trenować, trenować, trenować.
Szalone wizje Agaty ogarniam męskim umysłem i staram się realizować jej barwne pomysły.
Coursingi to moja specjalność. Spécialité de la maison.
To ja trenuję psy do sezonów wyścigowych, coursingowego mistrza Europy 2015 wytrenowałem na własnym podwórku. W zasadzie na kilku europejskich podwórkach, po których Żurek fantastycznie biegał.
Tak, lubię bardzo żurek. Uwielbiam też rosół z ziemniakami, a kawę słodzę 3 łyżeczkami cukru.
To mówiłem ja, Dariusz Juszczyk.
Piotr –
Filozoficznie rzecz ujmując wdepnąłem w charty, jak w przysłowiowe bagno kilka ładnych lat temu. A że chodzenie po bagnie wciąga … Ślady powstałe z wdepnięcia ciągną się za mną i pewnie już będą do końca moich dni, które wcale nie są policzone. Mimo, że z czasem te ślady powinny się zacierać to w moim przypadku są one coraz trwalsze i wyraźniejsze, bo tworzy je całkiem pokaźna gromadka chartów; borzoje, wilczarz i charcik włoski. Dumny jestem również, że to ja mam przyjemność opiekować się Duszką z Jurajskich Biskupic – pierwszym borzojem w Polsce, który zdobył tytuł Mistrza Polski w terenowych biegach chartów oraz z tego, że to właśnie ja rozpocząłem biegającą przygodę chartów Z Jurajskich Biskupic.
Z pewnością jestem koneserem charciego piękna, który po latach osobistego upajania się zaraził również swoją pasją żonę Kingę, ale o tym będzie później. Charty to nie tylko materia, to także aura, którą roztaczają i o której niejednokrotnie pisałem. Psy te z pewnością przyprawiają nasze życie niczym najprzedniejsza przyprawa nadaje szlachetności mięsiwu. Staje się ono wtedy wyjątkowe.
Od samego początku jestem medialnym głosem Chartcorowego Crew, przywołuję do porządku wszystkich właścicieli chartów mających stawić się na linii startu. Tak mi dopomóż Bóg.
To mówiłem ja, Piotr Łabiński.
Kinga –
Bardzo długo trzymałam fason i nie dałam po sobie poznać, że charty cokolwiek mnie obchodzą. Trzymałam dystans dokładnie tak, jak trzymam go do ludzi. Nie jest łatwo iść ze mną na kawę, nie jestem bratnią duszą wszystkich na dzień dobry. Do tego potrzeba mi czasu, poznania i pewności, że poruszam się w gronie osób, które pozwalają mi na bycie Kingulinką. Takich ludzi jest bardzo mało, ale tworzą oni mój drugi dom. Dom, który poniekąd stworzyły właśnie charty. Moje charty, bardziej mojsze niż Piotra – mojego małżonka, który to był sprawcą całego tego charciego zamieszania w naszej rodzinie. Cieszę się więc, że poza murami mojego domu, mogę również zdjąć zbroję, która chroni mnie i moją rodzinę. Wieszam ją wtedy na wieszaku i zapominam, że zły świat istnieje. Ostatnio zapomniałam się tak bardzo, że wracałam do domu niespełna 300 km właśnie w piżamie.
Wraz ze wspomnianą już Agnieszką, tworzymy rdzeń sekretarski Chartcorowego Crew, a tutaj jestem szkiełkiem i okiem tekstów pisanych pod wpływem chwili, tekstów gubiących literki i zapominających o ortografii. Za naszymi twórcami często zamykam drzwi, bo one im do życia są niepotrzebne, a przecież chronić muszą.
To mówiłam ja, Kinga Łabińska
Agnieszka –
Do mojego okna zagląda codziennie Jezus. Nie zawsze było mi z tym dobrze. Kupiłam mazdę MX5, żeby uciec od tego wzroku. Zjechałam nią takie serpentyny Europy, o których Piotr z Kingą nie chcą nawet myśleć. Kiedyś ich przewiozłam po włoskich zakrętach. Miał być sztos, a oni zamykali oczy. Cieniasy.
Hardcorowych doznań na co dzień dostarczają mi dwie borzojki. Afgańska Tazi (Taziol, dla przyjaciół Taziula) próbuje nieco tonizować atmosferę. Czasami jej się to udaje. Dom dzielę również z kotami somalijskimi oraz abisyńskimi. Jest też kot Gacuś. Jemu się jednak wydaje, że jest abisyńczykiem. Nigdy nie uświadamiałam mu, że jest inaczej.
Dbam o odpowiedni poziom decybeli w moim gospodarstwie, dlatego królową salonu jest Bożena – amazonka oratrix. Pracuję nad jej edukacją. Słuchamy razem muzyki i uczymy się słówek.
Mówią, że jestem wiztuozem excella. Mówią, że w Charcorowym Crew jestem głosem rozsądku. Udzielam się w charakterze tłumacza oraz poetki, mistrza rymów częstochowskich.
Uczę sie portugalskiego. Zwiedzam świat. Robię pysznego indyka w gruszkach.
To mówiłam ja, Agnieszka Gudaczewska.